Proponowane przez WTO ułatwienie handlu, polegające na uproszczeniu procedur celnych, miało być czymś, co nie wywoła niczyjego protestu, poza być może urzędnikami niższego szczebla i przekupnymi celnikami.
Wiele krajów rozwijających się chciało mieć więcej czasu i pieniędzy na dostosowanie się , ale nikt nie kwestionował w całości tej reformy, w odróżnieniu od poprzednich negocjacji, gdy powstawały opory wobec polityki mającej zmniejszyć dopłaty dla rolnictwa czy zwiększać outsourcing w zatrudnieniu.
Propozycja ułatwienia handlu miała zmusić wszystkie 159 krajów WTO do przygotowania znanych publicznie i możliwych do przewidzenia procedur celnych, szybszej odprawy towarów w tranzycie i zapewnieniu rozsądnych opłat za przekraczanie granic. Importerzy i eksporterzy mogliby wykonać zawczasu elektronicznie większość roboty "papierkowej", załatwiać sprawę za jednym podejściem, bez konieczności zdobywania pieczątek w konsulatach czy martwić się o przekraczanie punktów granicznych w tranzycie przez kraje trzecie.
Beneficjentami tego porozumienia byliby wszyscy, od kobiet-mrówek przenoszących towary przez granice w Afryce po giganty żeglugi kontenerowej w rodzaju armatora AP Moeller-Maersk czy firmy kurierskie DHL, FedEx i UPS.
- Zaletą porozumienia o ułatwieniu handlu jest to, że jego skutki byłyby odczuwalne powszechnie, bez sprzyjania konkretnemu sektorowi czy firmie - stwierdził b. przewodniczący rady nadzorczej światowego eksportera Li & Fung i honorowy przewodniczący Międzynarodowej Izby Handlu ICC, Victor Fung. - Wszystkie firmy, obojętnie importujące czy eksportujące, odczują korzyści zharmonizowanych procedur celnych i norm oraz większej przejrzystości postępowania.