Osiągając porozumienie z mechanikami pozwalające kontynuować produkcję w tym samym miejscu Boeing zapewnił sobie nie tylko spokój pracowniczy do 2024 r. i opanował koszty emerytur, ale uniknął też koszmaru werbunku nowych pracowników. Załoga ma gwarancję zatrudnienia i dobrych zarobków. Stan Waszyngton uniknie masowego bezrobocia i będzie nadal głównym ośrodkiem przemysłu lotniczego.
Kilka tysięcy mechaników z 31 tys. zrzeszonych w związku IAM z Seattle i Everett w stanie Waszyngton i z Portland w Oregon zaaprobowało w głosowaniu nikłą większością przedłużenie o 8 lat układu zbiorowego, który gwarantuje produkowanie nowego B777X w tym samym regionie. Gdyby odrzucili poprawioną ofertę Boeinga, koncern miał do wyboru 54 lokalizacji w 22 stanach pod budowę za 10 mld dolarów nowego zakładu, który docelowo zatrudniłby 8500 ludzi.
Koncern chciał tym razem uniknąć śmiałego eksperymentu użytego przy produkcji B787 polegającego na rozproszeniu po świecie produkcji elementów kadłuba, skrzydeł, wnętrza i innych podzespołów. Tamten system przyczynił się do opóźnień w dostawach dramlinerów.
W regionie Puget Sound będą też nadal powstawać samolot-cysterna KC-46 i nowy B737 MAX.
Gdyby Boeing miał zmienić miejsce produkcji, to miałby do czynienia z ostrą rywalizacją o pracowników, głównie mechaników i inżynierów, których brak ograniczał od lat brankę lotniczą i sprzętu wojskowego. Tym można wyjaśnić wolę negocjowania przez koncern nawet po odrzuceniu jego pierwszej oferty przez mechaników, z jednoczesnym rozglądaniem się po innych stanach.