- Moim zdaniem musimy poważnie zastanowić się nad tym i naprawdę zastanawiamy się — stwierdził wiceprezes Tetsuo Iwamura zapytany o skład personalny zarządu, na marginesie uroczystego otwarcia fabryki w Celaya w Meksyku. Trzecia największa w Japonii firma samochodowa, uważana od dawna za pioniera japońskiej globalizacji, podobnie jak Sony, mocno zostaje w tyle za Toyotą i Nissanem w tworzeniu wielonarodowych struktur kierowniczych.
Duże firmy japońskie są pod stałą presją, aby zatrudniały cudzoziemców dla wzmocnienia systemów kierowania, zarządzania ryzykiem i światowych perspektyw, bo tradycyjnie wybierały do swych zarządów mężczyzn z kół kierowniczych, którzy całe życie zawodowe spędzili w jednej firmie.
Honda zaczęła jako pierwsza z firm japońskich montować swe auta w USA w 1982 r., a teraz produkuje i sprzedaje 80 proc. swych pojazdów zagranicą. Opierała się mimo tego wprowadzeniu cudzoziemców do swej centrali w Tokio wierząc, że regionalne działy mające znaczną autonomię, z szefami pochodzącymi stamtąd, wystarczą do zapewnienia globalnego podejścia.
To stanowisko teraz zmienia się, bo firmie zależy na szybszym wzroście i zakłada większy nacisk na wschodzące rynki. Chce zwiększyć do marca 2017 sprzedaż na świecie do 6 mln aut rocznie, o 50 proc. więcej niż w ubiegłym roku. Niektórzy szefowie muszą być bardziej związani z regionami poprzez zakupy podzespołów i materiałów, aby zwiększyć efektywność całej firmy. Firma chce ponadto korzystać od początku z inżynierów w regionach w nowym systemie projektowania pojazdów.
Honda przeprowadziła niedawno konsultacje z japońskim bankiem o zróżnicowaniu składu kierownictwa. Osoby z nią związane twierdzą także, że zastanawia się nad mianowaniem cudzoziemca do zarządu w ciągu kilku lat. Nie jest wykluczone nawet, by cudzoziemcy pojawili się w jej kierownictwie już od nowego roku, który zaczyna się 1 kwietnia. Podkreślają jednak, że w Hondzie nie ma pośpiechu.