Zainteresowanie technologicznym biznesem rośnie, jeszcze rok temu kosmiczne interesy z europejską agencją chciało robić 75 małych i średnich spółek – wynika z analiz Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, wspierającej rozwój elitarnego sektora. W ciągu ponad dwóch lat, odkąd Polska stała się pełnoprawnym członkiem ESA, krajowe firmy, podpisały 158 biznesowych umów z agencją, przechodząc wcześniej ostrą selekcję i spełniając surowe konkursowe kryteria.
Polskie czujniki na Marsie
Jak podała w poniedziałek wiceminister gospodarki Irena Henclewska, w dwa lata przedsiębiorcy (z przemysłu wywodzi się 80 proc. wnioskodawców) złożyli w Europejskiej Agencji Kosmicznej 143 produkcyjno –rozwojowe projekty, z czego 62 uzyskały pozytywną rekomendację ekspertów ESA. Firmy próbują iść w ślady studentów polskich politechnik, którzy w ostatnich latach zostawiają w polu rywali, budują kosmiczne pojazdy i wygrywają międzynarodowe konkursy np. marsjańskich łazików.
Krótki staż w ESA powoduje, że nasze innowacyjne spółki dopiero rozwijają skrzydła, ale idzie im dobrze: uznanie w oczach ekspertów europejskiej agencji zyskują między innymi osiągnięcia i oferty w dziedzinie nawigacji, telekomunikacji, łączności, budowy ultralekkich, wytrzymałych materiałów a także - jak w przypadku giełdowej spółki Vigo – gotowe produkty z najwyższej technologicznej półki, czyli m in. miniaturowe detektory podczerwieni – sprawdzone ostatnio w marsjańskiej misji.
Technologiczna specjalizacja
Polski przemysł ma pięć lat na wypracowanie solidnej pozycji w ESA i określenie specjalizacji. Członkostwo w agencji otworzyło przedsiębiorcom nie tylko drogę do biznesowej rywalizacji z europejską konkurencją, ale też dostarczyło narzędzi do rozwoju firm – zyskaliśmy pełny dostęp do technologii, laboratoriów, wiedzy zgromadzonej przez lata przez ESA – przekonuje Grażyna Henclewska. Zgodnie zasadami rozliczeń przyjętymi w agencji rodzime firmy mają prawo do zleceń wartych tyle co roczna polska składka w agencji czyli 23,5 mln euro.
- Na pierwszy rzut oka, kwota nie robi wielkiego wrażenia, ale przyjmuje się, że każde jedno euro zainwestowanie w najwyższe kosmiczne technologie, przynosi firmom nawet ok. 5 euro profitu w całym biznesie – przekonywał w poniedziałek w Warszawie Arkadiusz Bąk, wiceminister gospodarki.