Wcześniejsze obawy branży związane ze zmianami okazały się na wyrost. – Ale już widać ruch w szarej strefie – twierdzą prezesi firm security.
Według Polskiej Izby Ochrony (PIO) największe spółki w branży – takie jak Solid, Impel, Konsalnet czy Securitas – obsługujące banki, wielkie sieci handlowe czy zajmujące się hurtowym liczeniem i konwojowaniem gotówki, zdołały na ogół na rozsądnych warunkach porozumieć się z klientami i waloryzować umowy.
Sławomir Wagner, szef PIO, szacuje, że tylko ok. dziesięciu kontraktów nie udało się renegocjować w drodze porozumienia stron. – Ale nawet w takim przypadku firmy ochrony starały się raczej utrzymać kontrakty, licząc na uzgodnienie wyższych należności w przyszłości – mówi Sławomir Wagner.
Beniamin Krasicki, prezes City Security, spółki z branżowej czołówki, twierdzi, że po trudnych negocjacjach jego firma nie zgodziła się na przedłużenie najwyżej ok. 5 proc. kontraktów.
To niezły wynik. W branży obawiano się przecież powtórki sytuacji sprzed roku, gdy operacja ozusowania umów-zleceń i wzrost kosztów pracy spowodował gruntowną rewizję kontraktów, wypowiadanie niekorzystnych umów, a w konsekwencji redukcje w ochronie, które pozbawiły pracy tysiące zbędnych już strażników.