Skłanianie firm energetycznych do wspierania podupadających kopalni, wciągnięcie ich w plan budowy w Ostrołęce kontrowersyjnego bloku węglowego, utrzymywanie wysokich cen krajowego węgla dla energetyki, by wykazać rentowność polskiego górnictwa – „synergii" między państwowymi spółkami dotychczas nie brakowało. I była ona fatalnie postrzegana przez rynek. Analitycy wskazują też na lekceważenie mniejszościowych akcjonariuszy, którzy próbowali się opierać decyzjom resortu, czy niemalże całkowite odejście od polityki dywidendowej – a wszystkie spółki w branży ją obiecywały.
Gwoździem do trumny były wydarzenia ostatniego roku. Mimo zachęt i ponagleń do przeprowadzenia transformacji branży energetycznej w kierunku czystszych i nowocześniejszych źródeł energii niewiele w tym zakresie zrobiono. Efekty bałaganu odczuwamy do dziś. Ma on odzwierciedlenie w wycenach giełdowych firm energetycznych. W ciągu ostatnich czterech lat ich wartość spadła średnio aż o 40 proc. Sprawdziliśmy, jak w tym okresie radziły sobie inne giełdowe spółki z udziałem Skarbu Państwa. Wnioski nie są optymistyczne: większość firm potaniała, a statystykę ratują tylko PKO BP, PKN Orlen, Lotos i KGHM. W sumie wszystkie kontrolowane przez Skarb firmy są warte 227 mld zł, o 8 proc. więcej niż cztery lata temu. WIG zyskał w tym czasie 20 proc.
Czas pokaże, jakie będzie podejście nowego resortu do nadzorowanych przez niego spółek i czy będzie on mocno ingerował w ich działalność operacyjną, która co do zasady leży w gestii zarządów, ale w praktyce o polityce kadrowej i tak decyduje właściciel.