To tylko jeden z dowodów, że prywatyzacja niemal wszystkich państwowych instytucji finansowych jest bardzo dobrym pomysłem. Państwo nie powinno być właścicielem komercyjnych instytucji, z wyjątkiem tych, które mają jakieś specjalne zadania lub zależy od nich bezpieczne funkcjonowanie machiny państwowej.
Banki prywatyzować trzeba jednak rozważnie. Jeżeli będziemy chcieli sprzedać je bardzo szybko, to PKO BP – nasz największy bank – stanie się końcówką jednego z wielkich koncernów finansowych. A wtedy udział zagranicznego kapitału w polskim sektorze bankowym wynosić będzie około 80 procent, podczas gdy w rozwiniętych krajach Europy jest to przeciętnie kilkanaście procent. Uważa się tam, że utrzymanie kontroli nad sektorem bankowym w krajowych rękach jest bardzo istotne.
Z jakiego powodu? Otóż banki kontrolowane przez zagraniczny kapitał mają skłonność do widzenia obcych państw, w których działają, przez pryzmat doświadczeń ze swoich ojczyzn. Mogą choćby przy udzielaniu kredytów stosować normy ostrożnościowe pochodzące ze swojego rynku. A to nie zawsze byłoby miłe dla polskich kredytobiorców, a w czasach kryzysów wręcz groźne.
Aby udało się sprzedać państwowe instytucje finansowe polskiemu kapitałowi, trzeba je prywatyzować stopniowo. Gdyby bowiem państwo rzuciło na rynek w jednej ofercie wszystkie posiadane akcje największego banku, to nasz rodzimy kapitał na pewno nie zbierze potrzebnych 26 miliardów złotych. Natomiast jeśli rozbije się tę operację na trzy – cztery transze w ciągu paru lat, to PKO BP będą w stanie kupić polskie fundusze emerytalne oraz inni krajowi inwestorzy.