– Zarządzanie ryzykiem przez banki nie zawsze spełnia nasze oczekiwania. Jednostkowe podejście do tych kwestii jest niewystarczające – mówi Krzysztof Broda, zastępca szefa pionu bankowego Komisji Nadzoru Finansowego.
Jeśli zostanie wydana rekomendacja w tej kwestii, będzie ona zapewne podobna do wprowadzonej dwa lata temu rekomendacji „S”, która dotyczy kredytów hipotecznych. Zgodnie z nią klienci zaciągający kredyt walutowy muszą się wykazać wyższą zdolnością kredytową niż w przypadku złotowego. Muszą udowodnić, że stać ich na kredyt wyższy o 20 proc. od wnioskowanego i przy oprocentowaniu na co najmniej takim poziomie jak złotowy.
Jak wynika z analizy „Rz” i Expandera, banki różnie szacują ryzyko i w efekcie ta sama rodzina może dostać w jednym banku kredyt nawet dwukrotnie wyższy niż w innym. Np. czteroosobowa rodzina z dochodem netto 3,5 tys. zł mieszkająca w małym mieście najwyższą kwotę kredytu hipotecznego w złotych otrzyma w Dom Banku i Raiffeisen Banku – 300 tys. zł, a w Banku BPH tylko 152 tys. zł. Tymczasem rata takiego kredytu rozłożonego na 30 lat wynosi około 2 tys. zł.
Nadzór finansowy uznaje za bezpieczną sytuację, w której do 30 proc. dochodów rodziny jest przeznaczanych na spłatę zobowiązań finansowych (bez kosztów utrzymania). Poziom między 30 a 50 proc. jest jeszcze akceptowalny, ale jeśli jest wyższy niż 50 proc., bank zdaniem KNF wystawia się na duże ryzyko. Jest jednak kilka instytucji, które przy udzielaniu kredytów hipotecznych przekraczają ten poziom i narażają się na nadmierne ryzyko.
Najbliższe posiedzenie KNF, na którym zajmie się ona wynikami przeprowadzonej ankiety, zaplanowano na czwartek. Niedawno także były szef Generalnego Inspektoratu Bankowego Wojciech Kwaśniak w wywiadzie dla „Rz” mówił, że sektor bankowy w naszym kraju nie zauważył, iż poza granicami Polski jest jakiś kryzys finansowy.