Jedna z największych ofiar kryzysu kredytowego, w wyniku którego 27 proc. jej akcji wciąż znajduje się pod kontrolą rządu w Waszyngtonie, wcześniej radziła sobie wyjątkowo dobrze, przez trzy kolejne kwartały notując zyski.
[link=http://www.rp.pl/artykul/420103.html][srodtytul]Czytaj też: Miodowy miesiąc Citi trwał dwa lata[/srodtytul][/link]
Ostatnia strata sprawia jednak, że cały rok Citi zakończył ponad 1,6 mld USD pod kreską.
Strata za ostatni kwartał nie była niespodzianką, choć miała być nieco mniejsza. Według prognoz analityków, miała wynosić około 30 centów na akcję, podczas gdy w rzeczywistości bank stracił 33 centy na jeden papier. Pozytywny jest jedynie fakt, że straty okazały się niższe aniżeli w IV kwartale 2008 r., kiedy były rekordowe - wyniosły wtedy 17,3 mld USD i 3,4 USD w przeliczeniu na jeden papier.
Citigroup właśnie w ostatnim kwartale zdecydował się na oddanie 20 mld USD pieniędzy pobranych z rządowego programu TARP. Nie chciał bowiem odstawać od konkurencji, która środki z TARP zaczęła spłacać już dużo wcześniej i która uwolniła się w ten sposób m.in. od kontrolowania przez rząd poziomu wynagrodzeń swoich najważniejszych menedżerów. Citigroup zależało, aby również pozbyć się takiego gorsetu. Niestety wiązało się to z koniecznością dokonania 8 mld USD odpisu od wyniku finansowego przed opodatkowaniem i stało się główną przyczyną kiepskich rezultatów.