Ponad 120 mln zł wyniósł zysk netto giełdowych spółek windykacyjnych w ciągu trzech pierwszych kwartałów tego roku. Wynik ten jest ponaddwukrotnie większy niż w tym samym okresie w 2010 r. W całym ubiegłym roku zysk netto spółek wyniósł blisko 70 mln zł. Może to więc być najlepszy rok dla branży. Banki coraz chętniej wystawiają na sprzedaż „złe długi", a spółki mają coraz więcej pieniędzy na kupno portfeli wierzytelności. Windykatorom nie zabraknie więc pracy.

– Sektor bankowy dostarczył na rynek co najmniej kilkadziesiąt portfeli. Bardzo aktywne w tym zakresie były  towarzystwa ubezpieczeniowe i firmy telekomunikacyjne. Te  i  inne transakcje powiększyły możliwości firm windykacyjnych w zakresie poprawy przychodów i osiągania lepszych wyników – mówi Krzysztof Matela, prezes EGB Investments.

Najlepsi zarobili w ciągu trzech kwartałów tego roku ponad 100 proc. więcej niż rok wcześniej. Specjaliści podkreślają, że złoty czas wcale nie musi się skończyć. – Branża windykacyjna jest typowym przykładem biznesu antycyklicznego, który rozwija się szybciej w chwilach spowolnienia gospodarczego. Dzieje się tak z uwagi na niższe dochody ludności (zaleganie ze spłatą kredytów lub opłaceniem rachunków abonenckich) i częstsze problemy z regulowaniem zobowiązań wobec partnerów przez podmioty gospodarcze – tłumaczy Jerzy Nikorowski, analityk BNP Paribas.

Ekonomiści sugerują również, że akcje windykatorów mogą być ciekawą inwestycją na trudne czasy. – Niezależnie, jaka będzie koniunktura gospodarcza w Polsce, dla branży nadchodzą tłuste lata. Pomimo pozytywnej oceny bieżącej i przyszłej, spółki windykacyjne nie oparły się jednak giełdowej korekcie. To tworzy doskonałą okazję do zakupów – mówi Grzegorz Zięba, kierownik sprzedaży detalicznej KBC Securities.