W Polsce mamy tego odwrotność?
W wielu aspektach tak. Nasz rynek jest największy i najbardziej płynny w regionie, jeśli inwestorzy chcą zainwestować więcej niż 5 mln euro w Europie Środkowo-Wschodniej, zwykle jest to Polska. Patrząc z tego punktu widzenia, przyznałbym rację Bratkowskiemu, czy szerzej – ministrowi Jackowi Rostowskiego, bo tych dwóch rynków obligacji po prostu nie da się porównać.
Bratkowski zarzucał, że ostre cięcia wydatków w krajach nadbałtyckich pogłębiły kryzys gospodarczy, Balcerowicz uważa, że to wcale nie tak...
Oczywiście przyczynami kryzysu w tych krajach były pęknięcie bańki spekulacyjnej na nieruchomościach i załamanie się popytu konsumpcyjnego. Ale cięcie publicznych wydatków w takiej sytuacji pogłębiło ten proces.
Ale dziś te państwa są na prostej. Może rzeczywiście im mniejszy dług i deficyt państwa, tym lepiej dla gospodarki?
Taka teza prowadzi do wniosku, że idealny dług to zero, a z tym nie mogę się zgodzić. Wydaje się, że w krajach, w których dług kształtuje się na poziomie do 50 – 60 proc. PKB, może on mieć swój korzystny wpływ na rozwój gospodarczy. Choć oczywiście trzeba być ostrożnym, by nie przekroczyć tej granicy. Zwłaszcza tyczy się to gospodarek takich jak Polska – wschodzących, gdzie przekroczenie progu oceniane jest przez inwestorów jako duże zagrożenie.