Płyta CD z wykradzionymi informacjami dotyczącymi tysiąca zamożnych niemieckich klientów banku Coutts z Zurychu kosztowała rząd Nadrenii- Północnej Westfalii (NRW) 3,5 mln euro. Podobnie jak poprzednie zakupy tego rodzaju, dokonane przez Niemcy, jest to inwestycja niezwykle opłacalna, gdyż przyniesie setki milionów euro zwrotu w postaci kar nałożonych na niemieckich oszustów podatkowych. Zresztą na wieść o takiej transakcji oszuści sami składają na siebie doniesienia, zmniejszając tym samym wymiar kary.
Tym razem jednak nie o pieniądze chodzi, ale o ostateczne storpedowanie porozumienia szwajcarsko-niemieckiego, regulującego status niemieckich depozytów w Szwajcarii. Rząd Nadrenii-Północnej Westfalii nie krył, że jest temu przeciwny, podkreślając, że największe korzyści odniosą nieuczciwi niemieccy milionerzy. – Postanowił więc udowodnić, że nie czuje się związany zawieranymi przez rząd w Berlinie porozumieniami, dając sygnał obywatelom swego landu, iż wsłuchuje się pilnie w ich głosy – tłumaczy „Rz" prof. Gerd Langguth, politolog. W jego opinii jest to doskonały przykład ułomnego funkcjonowania niemieckiego federalizmu. Rząd w Berlinie nie może nic w tej sprawie zrobić , gdyż układ podatkowy ze Szwajcarią nie został jeszcze ratyfikowany przez wyższą izbę parlamentu, Bundesrat, złożoną z przedstawicieli landów. Rządzona przez SPD i Zielonych Nadrenia nie ma zamiaru głosować za porozumieniem, które staje się tym samym makulaturą.
Oznacza to reanimację wieloletniego sporu niemiecko-szwajcarskiego o traktowanie wywiezionych nielegalnie z Niemiec miliardów. Według różnych ocen w szwajcarskich bankach spoczywa 80 – 150 mld euro. Trafiają tam w przeróżny sposób. W ubiegłym roku jedynie w przygranicznych rejonach Lindau nad Jeziorem Bodeńskim władze celne zarekwirowały 3 mln euro, które usiłowali przemycić nielegalnie obywatele niemieccy. Przy okazji w ręce władz wpadły dokumenty bankowe świadczące o posiadaniu przez te osoby 500 mln euro w szwajcarskich bankach. Nikt nie ma wątpliwości, w jaki sposób pieniądze te tam trafiły.
Niemieckie władze podatkowe biły od dawna na alarm, wzywając rząd do ukrócenia procederu i zmuszenia władz Szwajcarii do zmiany przepisów bankowych i bardziej liberalnego zdefiniowania pojęcia tajemnicy bankowej. Peer Steinbrück, szef resortu finansów w 2009 roku, zaproponował nawet użycie „kawalerii z Yumy" przeciwko małej republice alpejskiej, jak to kiedyś uczynili Amerykanie przeciwko Apaczom. – Wnuk Adolfa Hitlera wzywa do inwazji na Szwajcarię – skomentowały tę wypowiedź helweckie media. Atmosferę pogarszały kolejne informacje o kupnie przez rząd niemiecki wykradzionych ze szwajcarskich banków danych o klientach z Niemiec.
Po drugiej stronie Alp działania tego rodzaju traktowano jako paserstwo uprawiane przez władze RFN. Szwajcarska prokuratura wydała nawet nakaz aresztowania trzech niemieckich urzędników podatkowych, oskarżając ich o szpiegostwo przemysłowe.