Audyty, do których dotarła „Rz", to najpilniej w tej chwili strzeżone dokumenty finansowe w Polsce. To raporty, które musiały zgodnie z prawem zlecić niezależnym rewidentom Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe i przekazać do państwowych instytucji.
Mimo naszych wielokrotnych próśb, nie chciała ich wyników oficjalnie skomentować żadna z nich, do których trafiły numerowane egzemplarze – Ministerstwo Finansów, Narodowy Bank Polski, Komisja Nadzoru Finansowego, a także Bankowy Fundusz Gwarancyjny.
W SKOK-ach oszczędności trzyma 2,6 mln Polaków, a więc rząd i instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo finansowe chcą najpierw dokładnie przeanalizować ustalenia audytorów. Wkrótce bowiem depozyty członków kas w wysokości 16,9 mld zł mają zostać objęte ochroną państwa, dziś chroni je ubezpieczyciel, ale jest on powiązany z kasami.
Sprawa może też mieć kontekst polityczny. Niektóre ze SKOK-ów finansują między innymi niektóre z wydawnictw krytycznych wobec rządu, a ich kierownictwo to osoby co najmniej sympatyzujące z PiS. – To dziś gorący kartofel, którego nikt nie chce dotknąć. Ale tak naprawdę to wielkie wyzwanie o wymiarze systemowym dla sektora finansowego. Pytanie, co pokaże najnowsze badanie za cały 2012 r. – mówi prezes jednego z największych banków w Polsce.
System SKOK-ów jest tak zbudowany, że tworzą go różnej wielkości kasy w całej Polsce. Wszystkie są samodzielnymi podmiotami, nad którymi nadzór sprawuje Kasa Krajowa SKOK. Pierwsze skrzypce gra w niej Grzegorz Bierecki, twórca systemu kas w Polsce, senator PiS i multimilioner. Bierecki jest kluczową postacią w największej SKOK – Stefczyku. Audytów jest 55, bo tyle jest kas spółdzielczych. Jakie wynikają z nich wnioski? Wszystko zależy od konkretnej kasy. Autorzy, którzy dokonali badania ksiąg, wskazują na rzetelnie prowadzoną rachunkowość, ale wątpliwości pojawiają się w przypadku kilku znaczących transakcji.