W wielu przypadkach wzywający płacą za akcję cenę zbliżoną do historycznego minimum kursu. Mają do tego prawo: wystarczy, by spełnili warunek wynikający z ustawy o ofercie, czyli aby cena nie była niższa niż średnia z sześciu miesięcy. Praktyka pokazuje jednak, że niekiedy to poziom znacząco poniżej wartości godziwej akcji. Mamy do czynienia z kuriozalną sytuacją, bo to stoi w sprzeczności z orzecznictwem niektórych sądów.
Tak jest m.in. w Pamapolu. Drobni inwestorzy walczą o zablokowanie zniesienia dematerializacji akcji, po tym jak akcjonariusz większościowy przy historycznie najniższych notowaniach usiłował doprowadzić do wykluczenia spółki z obrotu. Sąd potwierdził ich racje. Jednak Komisja Nadzoru Finansowego stanęła po stronie wzywającego.
W stanowisku, do którego dotarliśmy, Komisja stwierdziła, że orzecznictwo sądu narusza takie wartości, jak stabilność, przejrzystość i zaufanie do rynku kapitałowego. W ocenie Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych taka interpretacja nie jest właściwa. Zwraca ono uwagę, że sądy słusznie dopuszczają możliwość weryfikacji ceny zaoferowanej w wezwaniu, stając na stanowisku, że powinna ona spełniać kryterium ceny godziwej. Takiej, żeby mniejszościowi akcjonariusze nie byli pokrzywdzeni.
– Ustawa o ofercie ujmuje kwestię ceny w wezwaniu jednoznacznie i można zrozumieć, że KNF odczytuje ją literalnie. Z drugiej strony rzeczywiście niektóre orzeczenia sądów – także w sprawach, w których byliśmy pełnomocnikiem – idą w zgoła odmiennym kierunku – komentuje Radosław Kwaśnicki, partner w kancelarii RKKW. Zwraca uwagę, że znajdujemy się w szczególnym momencie, bo wyceny wielu firm są niskie, nierzadko poniżej ich wartości „fair" .