Rossielchozbank (odpowiednik naszego BGŻ) prosi o 100 mld rubli (2,7 mld dol.), dowiedziała się gazeta Wiedomosti. Bank ma największe wśród rosyjskich banków państwowych zadłużeniem zagraniczne (8,7 mld dol.). Bank nie może już pożyczać w USA i Unii więc liczy, że rząd ulokuje na jego kontach pieniądze zgromadzone w federalnym Funduszu Narodowego Dobrobytu.
Bank Rolny nie pierwszy raz ma kłopoty. W latach 2009 do 2012 rząd dokapitalizował go kwotą 106 mld rubli. Jak napisał do prezydenta minister finansów Anton Siłuanow, „nie poprawiło to finansowej stabilności banku". Zdaniem ministra złe kredyty w tym banku zbliżają się już do kwoty 150 mld rubli. W 2013 r. bank został wsparty przez państwo kwotą bliską 1 mld dol.
Gazprombank w kryzysie (2009-2010) dostał od WEB 90 mld rubli i już 50 mld rubli zamienił na akcje. Teraz chce od rządu wsparcia w postaci ulokowania ok. 40 mld rubli. Motywuje to znalezieniem się na liście instytucji objętych sankcjami.
Resort finansów jest przeciwny pomocy obu bankom z kasy państwa. Argumentuje, że portfele kredytowe Gazprombanku i Banku Rolnego rosną bardzo wolno i nie wiadomo, „po co im dodatkowe finansowanie". Ministerstwo jest zdania, że banki wykorzystują sankcje jako pretekst do uzyskania dodatkowych publicznych pieniędzy na wszelkie swoje „zachcianki".