Zadyma z epoki kamienia

„Ile razy spojrzała w okno swej izdebki, tyle razy widzieć go mogła, jak z ogromnego komina fabryki walił sinym słupem (...). Kiedy o wczesnym brzasku na opalowym, mieniącym się barwami jutrzni tle nieba, dym rozkłębiał się nad kominem w krągłych czarnych runach, roznosząc ostrą gryzącą woń sadzy, wiedziała ona, że tam jej Marcyś w kotłowni przy palenisku stoi, ognie roznieca..." (Maria Konopnicka, „Dym").

Publikacja: 05.08.2021 17:53

Zadyma z epoki kamienia

Foto: Adobe stock

Dym wiejski nie był tak widowiskowy, co zresztą zauważyła ta sama Maria Konopnicka w wierszyku

„Na pastwisku":

„Siny dym się wije

Pod lasem, daleko:

Tam pastuszki ognie palą

I kartofle pieką".

W połowie XIII w. Eleonora Prowansalska, żona Henryka III Plantageneta, utyskiwała na jakość powietrza w Londynie. Ale były to czasy, gdy panowało powszechne przekonanie, że dym w izbie zapobiega pleśnieniu i gniciu żywności, poza tym od niepamiętnych czasów „wiadomo było, że od dymu jeszcze nikt nie umarł". Właściwie dopiero w XVII stuleciu zaczęto przebąkiwać o niekorzystnym wpływie dymu na zdrowie. Tymczasem dymu przybywało, gdyż w coraz większym zakresie korzystano z węgla jako opału. Wynalazek maszyny parowej spowodował skokowy wzrost zadymienia – ceną za rewolucję przemysłową była wszechobecna sadza.

Wprawdzie podejmowano kroki zapobiegawcze, m.in. pojawiły się wysokie kominy, a wraz z nimi spektakularne pióropusze dymu unoszące się nad hutami, fabrykami, cegielniami czy gorzelniami, ale od nich sadzy nie ubywało. Postęp techniczny odbywał się kosztem zdrowia. Oceniając to z dzisiejszej perspektywy, dymy zwiastowały ogólny wzrost poziomu życia, a zarazem ogólne pogorszenie stanu zdrowia.

A jednak, aby być w zgodzie z prawdą, trzeba powiedzieć, że początek zadymiania świata, zaczadzania go sadzą, miał miejsce bez mała milion lat temu, gdy gatunek homo opanował sztukę rozniecania i podtrzymywania ognia. O stopniu i skutkach zadymiania kilkaset czy kilkadziesiąt tysięcy lat temu nie można sensownie wnioskować z braku archeologicznych śladów. Ale ślady takie, jak na razie najstarsze, sprzed zaledwie kilku tysiącleci, właśnie uchwycono. Analiza palenisk w domach na słynnym stanowisku prehistorycznym Çatal Höyük (Turcja) wskazuje, że właściciele tych domów narażeni byli na oddychanie powietrzem, w którym zanieczyszczenia niebotycznie przekraczały współczesne dopuszczalne normy.

Stanowisko Çatal Höyük w 2012 r. zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Ludzie zamieszkiwali tam nieprzerwanie niemal półtora tysiąclecia, w latach 7100–5700 przed Chrystusem. W okresie największej prosperity w tym „mieście" z młodszej epoki kamienia żyło do ośmiu tysięcy ludzi. „Miasto" składało się z indywidualnych domów o powierzchni od 15 do 25 metrów kwadratowych, rozplanowanych jednakowo: jedno pomieszczenie z paleniskiem przy ścianie i z platformami wzniesionymi ponad podłogę (ławy, legowiska). Platformy i ściany pokryte były gipsem. Analizy chemiczne tego gipsu wykazały, że zawiera on cząsteczki sadzy. Gromadzącą się sadzę regularnie zakrywano kolejnymi warstwami gipsu; domy po prostu odnawiano. Domy te funkcjonowały średnio 70 lat, potem na ich miejscu wznoszono nowe.

Naukowcy brytyjscy z Uniwersytetu w Newcastle zbadali poziom zanieczyszczenia wewnątrz tych domów – zmierzyli zawartość PM2,5 w gipsie na ścianach. PM2,5 to pył, którego średnica nie przekracza 2,5 mikrometra; jest tak drobny, że przedostaje się bezpośrednio do krwi, powodując katastrofalne skutki dla zdrowia (nowotwory krtani, gardła, płuc, itd.). Do badań tego „świństwa" naukowcy wykorzystali replikę prehistorycznego domu, zbudowaną w latach 90. z myślą o turystach odwiedzających Çatal Höyük. Badacze podsycali ogień w palenisku i mierzyli poziom PM2,5 w powietrzu. Opis eksperymentu zamieszcza pismo „Environmental Geochemistry and Health". Okazało się, że średnia zawartość PM2,5, gdy ogień płonie dwie godziny, przekracza zdolność pomiarową współczesnych czujników; poziom taki utrzymuje się jeszcze 40 minut po wygaszeniu ognia, osiąga 150 tysięcy (!) mikrogramów na metr sześcienny powietrza. Światowa organizacja Zdrowia WHO rekomenduje normę do 25 mikrogramów. Brak komina w tych jednoizbowych domach był powodem takiej sytuacji. Szkielety odkopywane w Çatal Höyük (wykopaliska trwają tam nieprzerwanie od kilkudziesięciu lat) noszą ślady chorób nękających ludzi oddychających „żywą sadzą". Ich stan zdrowia był katastrofalny.

Z tej prehistorycznej lekcji ludzkość powinna wyciągnąć wnioski, ponieważ powietrze, jakim oddychamy, wcale nie jest wolne od sadzy. Zostało „wzbogacone" dużo bardziej nowoczesnymi składnikami PM2,5.

Dym wiejski nie był tak widowiskowy, co zresztą zauważyła ta sama Maria Konopnicka w wierszyku

„Na pastwisku":

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archeologia
Kolos Konstantyna powrócił do Rzymu. Można go zobaczyć w Muzeach Kapitolińskich
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Archeologia
Egipt restauruje piramidę w Gizie. "Dar dla świata XXI wieku"
Archeologia
We włoskim Paestum odkryto dwie nowe świątynie doryckie
Archeologia
Cucuteni-Trypole. Wegeosady sprzed sześciu tysięcy lat
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Archeologia
Szwajcaria. Detektorysta znalazł na polu marchwi biżuterię sprzed 3,5 tysiąca lat