Egzaminy trwały cztery dni. Pierwszy dzień potyczek rozpoczął blok z prawa karnego. Zdający mieli do napisania apelację.
– Kazus nie przeraził zdających – mówił „Rz" tuż po zakończeniu wtorkowego egzaminu Włodzimierz Chróścik, dziekan warszawskiej Izby Radców Prawnych. Przekonywał, że pisanie szło sprawnie. Zdający nie byli już tak optymistyczni.
– Uważam, że był do rozwiązania. Sześć godzin to wprawdzie sporo czasu, ale w tym przypadku okazało się za mało – mówi Łukasz podchodzący do egzaminu spoza aplikacji. U adwokatów też pojawiają się narzekania.
– Kandydaci mieli do rozwiązania stricte adwokacki kazus. Dotyczył kradzieży – uważa Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska, wicedziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie. W jej ocenie był do rozwiązania. Chodziło o wątpliwości co do granic oskarżenia i przejście z kradzieży na paserstwo; ocenę faktyczną dowodów i stawiany zarzut.
Było trudno
– Kazus był trudny, najtrudniejszy od lat, i nie do końca oczywisty. Sądząc po minach zdających, nie wszyscy byli zadowoleni – mówi z kolei „Rz" Anna, która przyznaje, że rozwiązywała zadania z lat poprzednich i nie miewała wątpliwości. We wtorek nie wszystkiego była pewna.
– Prawo karne było trudne. Dla mnie najtrudniejsze – przyznaje Paulina, 28-letnia aplikantka radcowska z Wrocławia. Do egzaminu przygotowywała się przez pięć lat studiów i trzy lata aplikacji.