– Nie chodzi mi o to, że sąd może zmniejszać moje wynagrodzenie, ale niech to czyni wedle rzeczowych kryteriów i z moim udziałem – powiedział „Rz" Witold Włodarczyk, komornik z Włocławka.
Zaskarżył on art. 49 ust. 2 ustawy o komornikach sądowych (obowiązywał do 27 grudnia 2007 r.), pozwalający sądowi w szczególnie uzasadnionych wypadkach zmniejszyć opłatę komorniczą. Przepis ten ma wciąż zastosowanie w sprawach egzekucyjnych niezakończonych przed wejściem w życie tamtej noweli.
Co ważniejsze, w 2010 r. dłużnicy dostali na nowo podobne uprawnienie do występowania o zmniejszenie komorniczych opłat, tak więc był to właściwie sąd nad prawem sądu cywilnego do kontroli komorniczego wynagrodzenia, a jednocześnie kosztu dłużnika.
Chodzi przy tym nieraz o duże kwoty, co pokazuje ta sprawa: Za ściągnięcie 3 mln zł długu z konta bankowego (i wierzyciel, i dłużnik to fabryki), co wymagało kilku prostych czynności, komornik wyliczył maksymalną wtedy opłatę 54 tys. zł, ale na wniosek dłużnika SR we Włocławku zmniejszył ją do 1126 zł.
– Tak drastyczne obniżenie opłaty jest niesprawiedliwe, gdyż w żaden sposób nie koresponduje z poczynionymi przez komornika wydatkami, a przekłada się na jego finalny dochód. Tymczasem ustawodawca nie wskazał ani okoliczności ani kryteriów pozwalających sądowi zmniejszyć wynagrodzenie. Narusza to wyrażoną w art. 64 ust. 2 konstytucji zasadę ochrony własności – przekonywał Trybunał Konstytucyjny pełnomocnik komornika, adwokat Remigiusz Suehse.