O reformie instytucji asystenta Ministerstwo Sprawiedliwości myśli i mówi od dawna. – Likwidację aplikacji ogólnej prowadzonej na obecnych zasadach zamierzamy dopisać do projektu założeń nowelizacji ustawy o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury, który jest już w trakcie uzgodnień międzyresortowych – mówi „Rz" Jacek Gołaczyński, wiceminister sprawiedliwości.
Pozostaną więc trzy rodzaje aplikacji specjalistycznych: sędziowska, prokuratorska i referendarska. W ciągu najbliższych miesięcy na prawniczym rynku mogą się pojawiać trzy rodzaje asystentów: najstarsi, którzy trafili do zawodu przed wprowadzeniem aplikacji ogólnej, aplikanci KSSiP oraz – po deregulacji – absolwenci studiów prawniczych. Projekt czeka na uchwalenie.
Wystarczy prawo
Dziś w kraju zatrudnionych jest 3 tys. asystentów sądowych. Zainteresowanie tym zawodem wciąż jednak spada. Kilka miesięcy temu nieobsadzonych było 160 etatów, dziś jest ich już ponad 200. Co trzeci konkurs ogłaszany na wakat pozostaje nierozstrzygnięty, gdyż brakuje chętnych.
Powód? Profesja jest słabo opłacana, nie ma też jasnych kryteriów awansu. Najniższe wynagrodzenie to 2,6 tys. zł, a maksymalne 3824 zł. Aplikanci ogólni w Krakowie dostają stypendium w wysokości ok. 3,3 tys. zł.
– Nic dziwnego, że chętnych brakuje, skoro idąc do pracy w sądzie po roku ciężkiej nauki, zarabiamy mniej niż podczas odbywania aplikacji w Krakowie – mówi „Rz" Łukasz Kalicki, asystent w jednym z poznańskich sądów.