Z raportu wynika, że w 2012 r. średni miesięczny dochód komornika wynosił 46 tys. zł, a poza kilkoma rewirami przekraczał wynagrodzenie sędziego SN, mimo bardzo niskiej nieraz skuteczności egzekucji.
Opracowanie autorstwa dr. Paweł Ostaszewskiego wykonano na zlecenie ministra sprawiedliwości, bo w Sejmie są prowadzone prace nad projektem noweli ustawy o komornikach sądowych i egzekucji, która przewiduje znaczne obniżki opłat komorniczych.
W przesłanej właśnie do sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka opinii korporacja komornicza kwestionuje ustalenia raportu IWS. Pisze, że nawet przyjmując za wiarygodne wyliczenia raportu, dla ponad 180 kancelarii obniżenie opłat będzie oznaczać konieczność likwidacji; nadto 300 kancelarii powstałych ostatnio znajdzie się w trudnej sytuacji.
Posiłkując się opinią dr. Lecha Kujawskiego z Katedry Ekonometrii Uniwersytetu Gdańskiego, komornicy zarzucają, że „obraz statystyczny" raportu zawiera wiele błędów, przede wszystkim powinny być zastosowane bardziej miarodajne wskaźniki statystyczne, np. nie średnia, ale mediana – ze względu na olbrzymie dysproporcje dochodów między poszczególnymi komornikami, co zresztą raport wykazuje. Pewien komornik w Przemyślu zarobił 1,5 tys. zł, a komornik na warszawskim Mokotowie – 10,8 mln zł.
Nieporozumieniem jest też zdaniem korporacji odnoszenie dochodów kancelarii komorniczych do zarobków sędziów, w tym SN. Wynagrodzenie sędziego stanowi w całości jego dochód osobisty, a „dochód" komornika musi być przeznaczany w części na finansowanie przyszłych inwestycji: wymianę pojazdów, komputerów, drukarek, sfinansowanie przyszłych niedoborów, odszkodowań.