Natalia Partyka: Mam szczęście do ludzi

Każdy kolejny medal smakuje lepiej, każdy kolejny zdobyć trudniej – mówi Natalia Partyka, czterokrotna mistrzyni paraolimpijska w tenisie stołowym.

Publikacja: 10.10.2016 22:00

Natalia Partyka jest pierwszą laureatką nagrody „Człowiek E(x)plory” przyznawanej przez Fundację Zaa

Natalia Partyka jest pierwszą laureatką nagrody „Człowiek E(x)plory” przyznawanej przez Fundację Zaawansowanych Technologii. Będą ją otrzymywały osoby, które swoją postawą oraz sukcesami inspirują innych i przełamują bariery.

Foto: AFP/Juan Mabromata

Rz: Nagroda i tytuł „Człowieka E(x)plory" to dowód uznania nie tylko pani sukcesów sportowych i wytrwałości w dążeniu do celu. Przez swój Fundusz Stypendialny wspiera pani utalentowanych zawodników, którzy zmagają się z różnymi przeciwnościami losu. Spłaca pani w ten sposób dług wdzięczności?

Natalia Partyka: Można tak powiedzieć. Od początku kariery spotykam na swojej drodze życzliwych ludzi, a teraz doszłam do takiego momentu, w którym mogę wykorzystać swoją pozycję w sporcie i zrobić coś dobrego dla innych. Zawsze o tym marzyłam.

Są już pierwsze wymierne efekty. Bartosz Tyszkowski zdobył na paraigrzyskach srebro w pchnięciu kulą, a oszczepniczka Maria Andrejczyk była blisko medalu na igrzyskach. Oboje to pani stypendyści.

Mamy zdolną młodzież. Za chwilę będziemy dokonywać wyboru w drugiej edycji, upłynął już termin nadsyłania zgłoszeń. Jestem pewna, że znów będę miała ból głowy. W zeszłym roku po preselekcji dotarło do mnie 60 wniosków. Plan był taki, żeby zakwalifikować 10, skończyło się na 12. Proszę mi wierzyć, że już po przeczytaniu pierwszych dziesięciu chciałam wybrać wszystkie.

Angażuje się też pani w różne akcje społeczne. Niedawno grała pani z przechodniami na warszawskim Nowym Świecie. Jest moc w narodzie?

Każdy kiedyś grał w ping-ponga, ale chciałabym, żeby ta dyscyplina kojarzyła się nie tylko z wakacjami, koloniami i szkołą. Fajnie, że wyszliśmy z tym do ludzi. Pogoda trochę nie dopisała, wiał wiatr, ale kiedy się uspokoił, znalazło się sporo chętnych, którzy chcieli spróbować swoich sił.

Ludzie byli zaskoczeni?

Niektórzy na pewno byli w szoku, widząc stoły do ping-ponga w centrum stolicy. Część osób pewnie mnie nie poznała, bo nie byłam w stroju sportowym.

W Rio wywalczyła pani czwarte złoto w rywalizacji indywidualnej. Któryś z tych medali ceni pani bardziej niż pozostałe?

Każdy kolejny smakuje lepiej, każdy kolejny zdobyć trudniej. Rosną presja i oczekiwania, więc obrona tytułu kosztuje więcej wysiłku. Dlatego jeśli już muszę wybierać, to wskazałabym na medale z Londynu i Rio. I ten ostatni drużynowy – cieszy niezwykle, bo wreszcie udało nam się pokonać Chinki. Czekałyśmy na to bardzo długo.

Myślałem, że powie pani, iż ten wywalczony w Pekinie...

Atmosfera była tam rzeczywiście niesamowita. Każdy Chińczyk żyje ping-pongiem i wie, o co w nim chodzi. Ale mimo wszystko tamten medal przyszedł mi trochę łatwiej, mniej się stresowałam.

Debiutowała pani na paraigrzyskach w Sydney, mając zaledwie 11 lat. Jak przez ten czas zmienił się świat paraolimpijski?

Powoli zmienia się na lepsze. Ludzie mają coraz większą świadomość tego, że osoby niepełnosprawne dają sobie radę w życiu i w nim aktywnie uczestniczą, a do tego jeszcze uprawiają sport na wysokim poziomie. W tym roku po raz pierwszy w Polsce były transmisje, część widzów pewnie wcześniej nie wiedziała, jak wygląda rywalizacja na paraolimpiadzie. Oczywiście, nie ma jeszcze szału, transmisji mogłoby być więcej, ale media zaczynają nam pomagać dotrzeć do ludzi. My, sportowcy, za każdym razem staramy się wykonywać swoją pracę dobrze, bo wracamy z coraz większym workiem medali.

Myśli pani już o Tokio 2020 czy na razie jeszcze „konsumuje" ostatni sukces?

Już właściwie przestałam go „konsumować", bo na głowie mam milion innych rzeczy: klub, reprezentacja, kolejne mecze, turnieje – na tym się koncentruję i z tego jestem rozliczana. To, co się wokół mnie dzieje, nie pozwala mi jeszcze zapomnieć o Rio, ale myślę już także o Tokio i zrobię wszystko, żeby się tam zakwalifikować.

Cała Polska trzyma kciuki, żeby wygrywała pani jak najdłużej, ale wygląda na to, że kiedy zdecyduje się już pani na sportową emeryturę, nie zostawi pani po sobie spalonej ziemi. 18-letnia Karolina Pęk zdobyła w Rio brązowy medal. Tak jak pani jest leworęczna i często rywalizuje z zawodnikami pełnosprawnymi. Nie ukrywa też, że jest pani dla niej inspiracją.

Karolina cały czas robi postępy. Już teraz osiągnęła duży sukces. Niewiele brakowało, by było jeszcze lepiej, bo w półfinale prowadziła z Chinką 9:5 w piątym secie. Myślę, że gdyby weszła do finału, to by w nim wygrała. Ale nie ma co „gdybać", ma brąz, w drużynówce również spisała się świetnie, w decydującym meczu poradziła sobie ze stresem i zwyciężyła. Zyskałam dobrą partnerkę.

Traktuje ją pani jak młodszą siostrę?

Nie mamy jeszcze aż tak dobrego kontaktu z tego względu, że widujemy się bardzo rzadko. Na turnieje dla niepełnosprawnych jeżdżę raz do roku. Na razie przecieramy szlaki, ale sądzę, że ta nasza relacja będzie coraz bliższa. Wydaje mi się, że do tej pory Karolina jeszcze trochę się wstydziła, stała gdzieś z boczku, ale mam nadzieję, że z czasem będzie nam się współpracowało coraz lepiej.

Od niedawna gra pani w Hodoninie. Jak przebiega aklimatyzacja w nowym klubie?

Jestem zadowolona, panuje tam dobra atmosfera, z dziewczynami znamy się już od jakiegoś czasu. Pozostaje wygrywać.

Nie przeprowadziła się pani jednak do Czech, dojeżdża tam tylko na mecze, a trenuje w Gdańsku. Nie ma lepszego miejsca do życia niż Trójmiasto?

Urodziłam się w Gdańsku, czuję się tu znakomicie i najchętniej bym stąd nie wyjeżdżała. Jest tu wszystko, czego mi trzeba: morze, które uwielbiam, piękna Starówka i dużo zieleni. Wiadomo, że życie różnie się układa, pewnie mogłabym mieszkać gdzie indziej, ale dopóki mam wybór, to chciałabym tu zostać.

Rz: Nagroda i tytuł „Człowieka E(x)plory" to dowód uznania nie tylko pani sukcesów sportowych i wytrwałości w dążeniu do celu. Przez swój Fundusz Stypendialny wspiera pani utalentowanych zawodników, którzy zmagają się z różnymi przeciwnościami losu. Spłaca pani w ten sposób dług wdzięczności?

Natalia Partyka: Można tak powiedzieć. Od początku kariery spotykam na swojej drodze życzliwych ludzi, a teraz doszłam do takiego momentu, w którym mogę wykorzystać swoją pozycję w sporcie i zrobić coś dobrego dla innych. Zawsze o tym marzyłam.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego