Wprowadzona w 2015 r. z pakietem onkologicznym karta diagnostyki i leczenia onkologicznego (DiLO, zwana też zieloną kartą) gwarantuje choremu z podejrzeniem nowotworu szybszą ścieżkę diagnostyki i leczenia. Po zakończeniu terapii z tej ścieżki wypada, choć skuteczność terapii w onkologii mierzy się w kategorii pięcioletniego przeżycia.
– Karta DiLO, czyli karta wczesnej diagnostyki i skierowania do leczenia, kończy się w momencie podjęcia podstawowego leczenia. Nikt nie sprawdza, czy nie doszło do nawrotu choroby. Gdyby wprowadzić kartę DiLO2, obejmującą monitorowanie stanu zdrowia po leczeniu onkologicznym, moglibyśmy zweryfikować jakość i określać czasy przeżycia od momentu zakończenia leczenia. W ten sposób powstałby naturalny rejestr nowotworów – mówi Szymon Chrostowski, prezes Fundacji Wygrajmy Zdrowie, jeden z pomysłodawców pakietu onkologicznego.
Aleksandra Rudnicka, rzecznik Polskiej Koalicji Organizacji Pacjentów Onkologicznych, dodaje, że wadą obecnej karty DiLO jest to, że nie zabezpiecza dostępu do innowacyjnych leków, leczenia paliatywnego i rehabilitacji. Ewentualna karta DiLO2 powinna uwzględnić te elementy oraz finansowanie dla koordynatorów leczenia. Karta DiLO przewiduje ich istnienie, ale ponieważ nie poszły za tym żadne pieniądze ani na kształcenie, ani na wynagrodzenia, szpitale radzą sobie z tą funkcją we własnym zakresie, nie zawsze skutecznie – podkreśla rzeczniczka.
Czytaj także: