Infolinia nie pomogła - leków dla pacjentów brak
Wrześniowa lista jest rzeczywiście najdłuższa od lipca 2015 r., kiedy zaczęto tworzyć takie codwumiesięczne zestawienia.
Informacje o brakach leków farmaceuci wymieniają na Twitterze, kilka razy dziennie publikując zrzuty ekranu elektronicznego potwierdzenia zamówienia w hurtowniach. Czerwone znaki obok nazwy leków świadczą o ich braku. Mariusz Politowicz publikuje je, by pokazać nie tylko kolegom, ale decydentom i pacjentom, że niedobory leków nie są winą aptekarzy.
– O ile euthyrox raz na jakiś czas udaje się upolować, o tyle z glucophagem jest już gorzej, szczególnie z wersją o przedłużonym działaniu. Obserwuję, że lekarze przestają wypisywać brakujące leki i zmieniają farmakoterapię na starszej generacji, choć przecież lepiej leczyć się środkami nowocześniejszymi – mówi Mariusz Politowicz.
Dodaje, że ograniczony dostęp do leków powoduje, że aptekarze stają przed dylematem, komu wydać leki i według jakiego klucza – ze względu na wiek, płeć czy osobiste sympatie. – Jesteśmy w naprawdę ciężkiej sytuacji, musimy decydować o tym, komu sprzedać lek, do którego dostęp gwarantuje konstytucja – tłumaczy nam członek Naczelnej Rady Aptekarskiej.
Resort zdrowia twierdzi, że problem został zażegnany. – Sytuację na rynku leków monitorujemy na bieżąco. W naszej ocenie wiele produktów, do których dostęp był utrudniony, można dziś bez problemu kupić w aptekach – zapewnia wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński. – Działania Ministerstwa Zdrowia przynoszą rezultaty – udało się ograniczyć przestoje i w przyszłość patrzymy z optymizmem. Teraz się skupiamy się na tym, co PiS zapowiedziało na kolejną kadencję, a więc na powołaniu Urzędu Nadzoru Farmaceutycznego, który będzie skuteczniej niż do tej pory zwalczać patologie na rynku leków.