- Rynek nieruchomości jest dużo większym zagrożeniem dla chińskiej gospodarki od wojny handlowej - powiedział w CNBC Larry Hu, szef działu chińskich analiz ekonomicznych w banku Macquarie, dodał on, że uważnie przygląda się on cenom nieruchomości w mniejszych chińskich miastach , gdzie po ostatnich szybkich zwyżkach cen mieszkań i liczby rozpoczętych budów może przyjść dekoniunktura.

Dane Narodowego Biura Statystyk mówią, że ceny nieruchomości w chińskich miastach rosną nieprzerwanie od ponad trzech lat, co jest najdłuższą tego typu zwyżką po 2008 r. W lipcu średni wzrost cen nieruchomości mieszkalnych w 70 chińskich miastach wyniósł 1,2 proc. w porównaniu z czerwcem. (Bloomberg Intelligence wylicza średni wzrost cen w skali rocznej w lipcu na 6,6 proc.) Oczywiście różnice pomiędzy poszczególnymi miastami są duże. Np. w Szanghaju ceny spadły w lipcu o 0,1 proc. m./m., gdy w kurorcie Sanya, na wyspie Hainan o 3,7 proc. m./m. Wartość sprzedaży nieruchomości wzrosła łącznie o 22 proc. r./r. a liczba rozpoczętych nowych budów o 29,4 proc. r./r. Rynek jest na tyle rozgrzany, że część miast wprowadza ograniczenia dla transakcji nieruchomościowych. Np. Nankin ogłosił niedawno zakaz zakupów nieruchomości mieszkalnych przez spółki.

Aż 65 proc. aktywów chińskich gospodarstw domowych stanowią nieruchomości (gdy akcje jedynie 4 proc. a gotówka i depozyty bankowe 20 proc.). To dużo więcej niż np. w USA (49 proc.) czy Japonii (34 proc.) - mówią dane firmy Noah Research.