Rzeczpospolita: Czy sukces Donalda Trumpa przełoży się na układ sił politycznych w Europie, wzmacniając i tak już rosnących w siłę prawicowych populistów?
Kai-Olaf Lang: Bez wątpienia wzmocni partie tego obozu. Liderzy takich ugrupowań, ich zwolennicy widzą przecież, że tak wątła oferta programowa, krzykliwy sposób bycia, obrażanie części elektoratu, coś co wydawać by się mogło z taktycznego punktu widzenia nie do przyjęcia w kampanii wyborczej, może jednak być skuteczne i przynieść zwycięstwo nad establishmentem. I to w najważniejszym kraju starego Zachodu.
Polska i Węgry są często przedmiotem krytyki za uprawianie polityki podobnej w wielu punktach do programu Trumpa. Sukces Trumpa coś tu zmieni?
Sądzę, że tak. Można się spodziewać, że administracja Trumpa nie będzie słać do Warszawy krytycznych listów w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Trump jawił się przecież w kampanii jako przeciwnik ingerencji w wewnętrzne sprawy krajów partnerskich. Jednak ani Polska, ani Węgry nie znajdują się na politycznym radarze Trumpa. Jego ludzie mieli do tej pory więcej wspólnego z byłym prezydentem Ukrainy, Janukowyczem czy z Rosją niż z państwami Europy Środkowej.
Czy nowa administracja w Waszyngtonie zmierzać będzie do osłabienia napięcia Zachód–Rosja z powodu Ukrainy?