Prowadzący programu „Onet Opinie" zwrócił uwagę, że na pierwszych miejscach na listach Lewicy w całym kraju są tylko dwie kobiety. - Podjęliśmy absolutnie zobowiązanie, że parytety będą przez nas respektowane. To jedna z najważniejszych rzeczy do poprawy w Sojuszu - powiedział Andrzej Rozenek. Jak przyznał, SLD podziwia w tej kwestii współpracowników z Wiosny i Razem. - Podziwiamy naszych współpracowników z Wiosny i Razem, którzy ten etap mają dawno za sobą. My jeszcze nie mamy tego za sobą, ale będziemy mieli - dodał. - Nie ukrywam, że chciałbym, aby wszystkie trzy partie stworzyły po wyborach wspólny klub i być może jedną partię, będziemy mówić wtedy o zupełnie innej jakości - zaznaczył Rozenek.

Czytaj także: Lewica przedstawiła "jedynki" na listach do Sejmu

Polityk stwierdził także, że „każda partia ma swoje struktury i zaszłości”. - My te struktury mamy najdłużej funkcjonujące, najdłużej w polskiej polityce. I trudno się dziwić, że one są, jakie są. Kiedyś SLD był inny, na jego czele stał Leszek Miller, więc zupełnie inaczej. Dziś na czele mamy postępowego polityka Włodzimierza Czarzastego. To, że się nie zmieniła od tak, od pstryknięcia palcem, to prawda. Ale możemy wybierać z tego, co mamy, a większość działaczy to mężczyźni - powiedział.

Rozenek powiedział również, że „uważa, że wystawienie kobiety na premiera, uwłacza kobietom”. - Bo bardzo by było fajnie, żeby kobiety były samodzielne w polityce, a nie pełniły marionetki, osoby, którą się wystawia, którą się kieruje. Mówię o pani Szydło. Nikt chyba nie ma wątpliwości z obserwatorów sceny politycznej, że pani Szydło była sterowana z ulicy Nowogrodzkiej - podkreślił i dodał, że „przeciwnie jest w przypadku Małgorzaty Kidawy-Błońskiej”, która jest kandydatką Koalicji Obywatelskiej na premiera