MON szykuje duże zmiany w systemie rekrutacji do armii

Resort obrony przygotowuje poważne zmiany w systemie rekrutacji do wojska. Teraz jest on niewydolny.

Publikacja: 08.04.2020 21:00

Nowy system rekrutacji do wojska być może zostanie wprowadzony już w przyszłym roku

Nowy system rekrutacji do wojska być może zostanie wprowadzony już w przyszłym roku

Foto: wojska obrony terytorialnej

Propozycje zmian w systemie rekrutacyjnym do armii przygotowało Biuro do spraw Programu „Zostań żołnierzem Rzeczypospolitej”, które działa od początku roku. Na jego czele stoi gen. bryg. Artur Dębczak. Jak napisaliśmy na początku roku w „Rzeczpospolitej”, otrzymał on zadanie od szefa MON zreformowania systemu werbunku do Sił Zbrojnych. Założenia zmian są już gotowe.

Generał zakłada uproszczenie i ujednolicenie procedur rekrutacyjnych. Zmiany, które pozwolą na ich wprowadzenie, powinny się znaleźć w nowelizacji ustawy o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej, która będzie gotowa jesienią. Nowe zasady być może będą obowiązywały od początku przyszłego roku.

Prostsza droga do wojska

Pierwszym etapem rekrutacji miałoby być złożenie przez kandydata aplikacji przez internet. Od tego momentu kandydat byłby sprawdzany przez WKU. Komenda umówiłaby go na spotkanie organizacyjne, w konkretnej lokalizacji blisko miejsca zamieszkania.

Generał zakłada, że powstałyby tzw. huby rekrutacyjne. W obiekcie wojskowym np. w WKU lub hostelu kandydaci do armii (zarówno do zawodowej służby zawodowej, uczelni wojskowej, jak i terytorialnej służby wojskowej WOT) przeszliby wstępną selekcję. W ciągu jednego–dwóch dni w jednym miejscu zaliczyliby badania lekarskie (podobne do tych, które odbywają się w trakcie kwalifikacji wojskowej), test psychologiczny (najważniejsze byłoby orzeczenie, czy kandydat może służyć z bronią), test z wychowania fizycznego. Tam odbyłaby się też wstępna selekcja do konkretnej jednostki wojskowej (dlatego w hubie mógłby się znaleźć np. podoficer z jednostki, która szuka kandydatów). Kandydaci do służby wojskowej mógłby w tym miejscu przenocować.

Obieg dokumentów odbywałby się w formie elektronicznej, aby zmniejszyć biurokrację.

Generał Dębczak zakłada, że huby rekrutacyjne organizowane byłyby w każdym województwie w kilku różnych lokalizacjach, kilka razy w miesiącu, w zależności od liczby chętnych. Osoby, które przeszłyby selekcję, kierowane byłyby na szkolenie podstawowe, które odbywałoby się w centrum szkoleniowym (jego ośrodki szkoleniowe zlokalizowane byłyby w kilku miejscach Polski). Szkolenia organizowane byłyby co dwa–trzy miesiące.

Szkolenie młodego żołnierza miałoby trwać do przysięgi do 30 dni (w Wojskach Obrony Terytorialnej trwa ono teraz 16 dni). Następnie żołnierz kierowany byłby do konkretnych jednostek wojskowych, uczelni, terytorialnej służby wojskowej WOT lub przenoszony do rezerwy. W czasie tego szkolenia kandydat do zawodowej służby wojskowej przechodziłby badanie przed regionalną komisją lekarską.

Co istotne, rekrutacja do wojska trwałaby ciągle (teraz jest kilka turnusów rekrutacyjnych w roku). Generał Dębczak zakłada, że od momentu złożenia aplikacji przez internet do szkolenia podstawowego nie powinno upłynąć 60 dni.

Za dużo odpada

Zmiany te upraszczają i porządkują system werbunku do Sił Zbrojnych. Przypomnijmy, że MON zakłada, że zawodowa armia będzie liczyła 150 tys. żołnierzy. Na koniec roku Wojsko Polskie liczyło 107,7 tys. żołnierzy zawodowych, ale do końca stycznia jego szeregi opuści 1858 osób. Do końca roku powinno być 111,5 tys. żołnierzy zawodowych. Dodatkowo także 29 tys. żołnierzy ochotników WOT.

Istniejący dzisiaj system werbunku oparty jest na strukturze, która powstała w 1944 r. i nie przystaje do rzeczywistości. Przez wiele dni kandydaci krążą z dokumentami, aby wstąpić do wojska. Wąskim gardłem są rejonowe wojskowe komisje lekarskie, których jest zaledwie kilka, każda obejmuje teren dwóch województw. I tak np. kandydat z Sanoka (podkarpackie) musi pokonać 250 km, aby stawić się w Lublinie. Dodatkowo nie ma szans, aby jednego dnia zaliczyć wszystkich lekarzy. Na zaliczenie badań trzeba poświęcić trzy–cztery dni.

Efekt jest taki, że 40 proc. kandydatów odpada w trakcie rekrutacji (to dane MON), dodatkowo 15 proc. w trakcie szkolenia podstawowego.

Rozwiązania proponowane przez generała Dębczaka podobne są do tych, które działają w innych krajach. Np. w Szwecji działa Obronna Agencja Rekrutacyjna, której biura znajdują się tylko w trzech miastach. Kandydat do wojska w ciągu kilkudziesięciu godzin przechodzi test wydolnościowy, badania lekarskie i psychologiczne, otrzymuje posiłek, a gdy przyjedzie z daleka, może się przespać w części hotelowej. W USA stałe punkty werbunkowe są np. w centrach handlowych. Procedury trwają dzień, wraz z przysięgą składaną przez kandydata.

Propozycje zmian w systemie rekrutacyjnym do armii przygotowało Biuro do spraw Programu „Zostań żołnierzem Rzeczypospolitej”, które działa od początku roku. Na jego czele stoi gen. bryg. Artur Dębczak. Jak napisaliśmy na początku roku w „Rzeczpospolitej”, otrzymał on zadanie od szefa MON zreformowania systemu werbunku do Sił Zbrojnych. Założenia zmian są już gotowe.

Generał zakłada uproszczenie i ujednolicenie procedur rekrutacyjnych. Zmiany, które pozwolą na ich wprowadzenie, powinny się znaleźć w nowelizacji ustawy o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej, która będzie gotowa jesienią. Nowe zasady być może będą obowiązywały od początku przyszłego roku.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wojsko
Burzowe chmury nad Mariuszem Błaszczakiem. Wniosek do prokuratury
Wojsko
Amerykanie przerzucają wojsko do Europy. Ruszyły ćwiczenia Defender-24
Wojsko
Zmienia się nadzór nad WOT. Terytorialsi będą gotowi do walki
Wojsko
Co wojsko testuje na granicy? Nowe rozwiązanie polskich podchorążych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wojsko
Do czego jest nam potrzebna bomba atomowa?