Gdyby wybory odbyły się w ostatnią niedzielę, w Sejmie znalazłoby się sześć partii – wynika z badania, które dla „Rzeczpospolitej" przeprowadziła pracownia IBRiS.
Liderem niezmiennie od maja pozostaje Prawo i Sprawiedliwość, które w jesiennych wyborach parlamentarnych wystartuje w sojuszu z Polską Razem i Solidarną Polską. Głos na te formacje chce oddać 36 proc. respondentów – o 1 proc. więcej niż w ostatnim pomiarze.
Także o jeden punkt proc. wzrosło poparcie dla drugiej siły na polskiej scenie politycznej – PO. Partia Ewy Kopacz cieszy się uznaniem 26 proc. badanych.
Na trzecie miejsce awansowała koalicja Zjednoczonej Lewicy, którą współtworzą m.in. SLD, Twój Ruch, Unia Pracy i Zieloni. Sojusz lewicowych ugrupowań powoli, ale konsekwentnie umacnia swoją pozycję i ma 8-procentowe poparcie (o jeden punkt proc. więcej niż w poprzednim badaniu). Taki wynik zapewniłby Zjednoczonej Lewicy miejsce w Sejmie.
Na drugim biegunie znalazła się formacja Pawła Kukiza, która od ostatniego badania straciła kolejny punkt proc. i obecnie może liczyć na głos tylko 6 proc. ankietowanych. Kukiz wciąż nie potrafi przełamać negatywnej tendencji. Od połowy czerwca utracił już trzy czwarte swojego poparcia – wtedy w sondażu IBRiS uzyskał 24-proc. wynik.
Spadające notowania formacji muzyka zbiegły się w czasie z doniesieniami o kolejnych konfliktach w jego obozie. Od wyborów prezydenckich, w których Kukiz osiągnął 20,5 proc. i trzecie miejsce, odeszli od niego niemal wszyscy współautorzy tego sukcesu z szefem sztabu Pawłem Hałaczkiewiczem na czele. Teraz, jak pisaliśmy w „Rzeczpospolitej", skłócone środowiska rozpoczęły poufne negocjacje. Ich przedstawiciele liczą, że ewentualne zjednoczenie zatrzyma sondażowe spadki i doprowadzi do wyborczego sukcesu.
– Szczyt poparcia dla Kukiza był widoczny zaraz po wyborach, gdy partia jeszcze nie istniała. To był jednak efekt emocji, które towarzyszyły wyborom prezydenckim, a nie realne poparcie dla formacji – wyjaśnia politolog dr Błażej Poboży z UW. Dodaje, że te wyniki musiały zostać skorygowane. – Ale to, że ta korekta jest tak mocna, wynika z kolejnych błędów, które popełnia Kukiz. Konflikty ze współpracownikami, rozstania i oparcie się na politykach skrajnych sprowadziło go do tak niskiego poziomu – podkreśla.