„Twój dom budują niewolnicy”, „Tu się wspiera Kim Dzong Una” oraz „Dyktatura wyzysku” — pod takimi hasłami partia Razem protestowała przed biurem sprzedaży osiedla Oaza Wilanów. Państwowa Inspekcja Pracy prowadzi kontrolę na budowie, Straż Graniczna także przeprowadza działania sprawdzające poprawność wymaganych procedur.
Polska jest jedynym krajem w UE poza Maltą, który posiada umowy z Koreą Północną pozwalające na zatrudnianie jej obywateli. Dzieje się tak, mimo że umowy te stanowią bezpośrednie ekonomiczne wsparcie zbrodniczej dyktatury Kim Dzong Una. Koreański reżim wysyła swoich obywateli za granicę niczym towar, a potem ograbia ich z pensji zarobionych w Polsce.
Najgorszym w całej sytuacji pozostaje fakt całkowitej zgodności załatwianych pozwoleń, wiz i kontraktów dla sprowadzanych pracowników. Rysa na całym obrazie pojawia się dopiero, gdy okazuje się, że kwoty gwarantowane w umowach nie trafiają do samych Koreańczyków, ale finansują rząd w Pjongjangu. Obywatele nie mogą bronić swoich praw, a ich władza wykorzystuje ich do finansowania swojej działalności i obchodzenia coraz ostrzejszych sankcji nakładanych przez ONZ. Na pierwszej linii rażenia wydają się znajdować polscy przedsiębiorcy, m.in. wspominani deweloperzy z warszawskiego Wilanowa, jednak sprawa zatacza szersze kręgi. Winę za niekorzystne warunki, które spotykają obywateli Północy, ponosi północnokoreański system podtrzymujący warunki zasługujące na miano nowoczesnego niewolnictwa. Wyjściem z sytuacji - zanim oczywiście reżim zmieni zdanie i przestanie czerpać korzyści ze swoich ludzi pracujących na jego rzecz za granicą - pozostaje uświadomienie polskich przedsiębiorców, do jakiego rodzaju działalności przykładają się wpuszczając na teren swoich budów, stoczni, sądów i fabryk ludzi z tego konkretnego kraju. Nawet, jeżeli jak w przypadku dewelopera z Wilanowa, sprawa teoretycznie pozostaje poza sferą zainteresowania Polaków, ponieważ to podwykonawcy z Korei Północnej zapewniają pracowników ze swojego kraju.
Lepiej czasem zatrzymać się w dążeniu do optymalizacji kosztów i zadbać o to, by tańsi fachowcy nie oznaczali dodatkowego cierpienia i wyzysku. Korea Północna prowadzi przedziwną politykę wobec własnych obywateli, na potrzeby podtrzymywania propagandy sukcesu potrafi inscenizować wywiady z amerykańskim CNN, by nawet za pośrednictwem dziennikarzy śmiertelnego wroga (sceny z niszczonym rakietami Pjongjangu Białym Domem i groźby pod adresem Obamy są na porządku dziennym) wybielać się w oczach świata. Po niedawnej ucieczce 12 pracownic jednej z restauracji znajdującej się w chińskim mieście Ningbo, Pjongjang twierdzi, że jego obywateli podejmują w desperacji protest głodowy ze względu na to, że... zostały porwane przez agentów Południa.
Czy Kim Dzong Un się na to zgadza, czy nie, Północ czekają zmiany. Ludzie, którym reżim patrzy na ręce przy każdej możliwej sytuacji, oglądają nawet ostatnie hity z telewizji Południa. Historyczny kongres partii rozpocznie się 6 maja i być może będzie towarzyszyć mu piąta próba atomowa - ostrzega przed tym nawet południowokoreańska prezydent. Przywódca przedstawia się jako dobry ojciec swojego narodu, ale rysy na z pozoru nieskazitelnym wizerunku podtrzymywanym przez propagandę stają się coraz bardziej widoczne. Dobrze jest zdawać sobie sprawę z realiów tej części świata, która trzyma swoich obywateli w szachu i działać tak, by pomagać Północy w dążeniu do otwarcia na świat, a nie podtrzymywać obecny stan rzeczy.