A mnie dziwi, że kogokolwiek ona dziwi. PiS od dawna posługuje się narracją, wedle której III RP jest zła i należy ją zdemontować. Andrzej Duda przystąpił do takiego PiSu i działał w takim PiSie, który zawsze chciał to zrobić. Trybunał jest elementem nielubianej przez PiS III RP i wobec tego nie cieszył się nigdy szacunkiem tej formacji. Elektorat partii to rozumie i się nie dziwi, a raczej nawet oczekuje, że wreszcie ktoś to wszystko pozamiata.
Politycy obozu rządzącego (w tym Prezydent) są zapewne przekonani, że robią porządek i rozprawiają się z postkomuną raz na zawsze. Konstytucja została uchwalona pod koniec III kadencji sejmu, kiedy władzę sprawowali przecież spadkobiercy poprzedniego systemu i już zapowiadało się na to, że nie wygrają następnych wyborów. Została więc uchwalona w ostatnim roku kadencji i według pisowskiej narracji miała zabezpieczyć ich interesy na przyszłość. Prawica postrzega tamtą konstytucję jako postkomunistyczny instrument służący zachowaniu swoich wpływów. Usunięcie tego instrumentu czy brak poszanowania dla niego i wynikającego z niego porządku jest w tej opowieści czymś normalnym albo wręcz pożądanym. Mniej poprawny politycznie Kukiz mówi o tym otwarcie.
To jest po prostu taki punkt widzenia. Co w tym dziwnego? Wyobraźmy sobie sytuację, w której dwa państwa prowadzą wojnę i jedno ją wygrywa. Wygrani uważają, że porządek ustanowiony traktatem pokojowym jest dobry i godzien szacunku, przegrani uważają, że jest haniebny i niesprawiedliwy. Przy pierwszej nadarzającej się okazji będą chcieli go obalić, zmienić albo zignorować.
Niektórych dziwi, że w tej opowieści to komuniści wymyślili demokrację liberalną. Nie chodzi jednak o to, że ona jest zgodna z duchem komunizmu, tylko o to, że komuniści zaplanowali sobie maksymalnie liberalny i mający poszanowanie dla praw i wolności obywatelskich system postkomunistyczny, by uniknąć rozliczenia za zbrodnie komunistyczne, oraz wolnorynkowy po to, by korzystając ze swoich znajomości w spółkach, służbach specjalnych i innych ważnych instytucjach, uwłaszczyć się na prywatyzacji. Postkomuniści w tej narracji nie byli ideowymi komunistami, którzy chcieli zachowania dyktatury proletariatu, tylko zachłannymi oportunistami pragnącymi wykorzystać transformację dla zapewnienia sobie bezkarności i dominacji ekonomicznej w nowym systemie. Na tym polega postkomunizm.
Dziwi jednak okoliczność, że PiS nie mówi o demontażu III RP wprost. W moim przekonaniu jest to swego rodzaju zasłona dymna, wprowadzona po, by nie podkręcać emocji jeszcze bardziej. Ci, którzy obserwują pisowską narrację od dawna, wiedzą, o co chodzi. Przed wyborami w 2005 roku hasła te były prezentowane bez ogródek. Mówiono o IV Rzeczpospolitej (czyli końcu III), walce z układem i otwarcie krytykowano demokrację liberalną. Tamte slogany zostały jednak ośmieszone przez media i elity III RP, więc PiSowi pewnie głupio się teraz nimi posługiwać. Z drugiej strony PiS nigdy się z tych haseł nie wycofał. Dlatego Andrzej Duda mówi oficjalnie o wzmacnianiu Trybunału, choć oczywiście sapienti satis.