Prawnicy mają zastrzeżenia do rygoryzmu sądów w tym zakresie. Wskazują, że między ryzykiem procesowym – podejmowanym w interesie klienta – a niekompetencją granica jest nieraz cienka i nie powinna powinna ona uderzać po kieszeni.
Jaka praca – taka zapłata
W jednej z ostatnich spraw o podział majątku między byłymi małżonkami adwokat ustanowiony z urzędu wniósł skargę kasacyjną w imieniu mężczyzny. Jako wartość zaskarżenia wskazał błędnie połowę całego dzielonego majątku, tj. 181 tys. zł. Sąd Najwyższy mu wytknął, że gołym okiem widać, iż sporna kwota (nakład kobiety na kawalerkę zamieszkałą przez mężczyznę) jest znacznie niższa, bo 31 tys. zł, niż tzw. próg kasacyjny w tych sprawach, czyli 150 tys. zł. I z tego powodu SN odmówił prawnikowi zasądzenia wynagrodzenia (sygn. akt. III CSK 17/20).
W uzasadnieniu Sąd Najwyższy wskazał, że czynności pełnomocnika z urzędu sprzeczne z zasadami profesjonalizmu nie uzasadniają przyznania mu kosztów pomocy prawnej. A wniesienie skargi kasacyjnej czy innego niedopuszczalnego odwołania nie może być uznane za udzielenie pomocy prawnej i nie uzasadnia przyznania prawnikowi od Skarbu Państwa wynagrodzenia.
A co w tej kwestii sądzą najbardziej zainteresowani, czyli adwokaci i radcowie?
– Adwokat (radca prawny) powinien wiedzieć, kiedy przysługuje środek zaskarżenia i w razie braku takowego odmówić jego sporządzenia, informując klienta. W orzecznictwie wskazano również, że nawet wniesienie przez pełnomocnika ustanowionego przez sąd środka dopuszczalnego, ale oczywiście bezzasadnego, nie uzasadnia przyznania mu kosztów pomocy prawnej – ocenia adwokat Łukasz Labuda. – Sytuacja pełnomocnika z wyboru, w pierwszym wypadku, jest podobna: klient nie ma obowiązku zapłaty za sporządzenie i wniesienie środka zaskarżenia, który jest po prostu niedopuszczalny. Jeśli zaś chodzi o oczywistą bezzasadność składanego środka, to – o ile pełnomocnik poinformował klienta o takiej okoliczności, ale ten nadal domaga się jego złożenia – wynagrodzenie będzie zasadne.