Można powiedzieć, że posłowie, wyśmiewając tajne posiedzenie Sejmu, powtarzając, że nie poznali na nim specjalnie tajnych informacji, mimowolnie czynią rządowi pochwałę, gdyż o najważniejszych tajemnicach najczęściej się milczy i przysłania je innymi.
Naturalnie nie wiem, czy to prawda czy nie, ale im więcej o tym mówią, tym bardziej przybliżać nas będą do owych tajemnic, jeśli tam je podawano. Potwierdzają tym, że nie powinni ich poznawać.
Czytaj także: Hejt, groźby, cyberprzemoc, seksualne wykorzystywanie dzieci -zgłoś nielegalne treści w internecie
Tak liczne grono jak posłowie nie jest z natury rzeczy bezpiecznym adresatem tajnych informacji. Nic dziwnego, że ostatnie niejawne posiedzenie Sejmu odbyło się bodaj w 2014 r. Nie dlatego, że nie było ważnych tajnych informacji, tylko uważano zapewne, że byłoby to ryzykowne. Takimi kwestiami zajmuje się dlatego specjalnie do tego powołana kilkuosobowa sejmowa Komisja do Spraw Służb Specjalnych, której posiedzenia są zamknięte.
Moim zdaniem nawet na tajnym posiedzeniu Sejmu nie mogą być podawane najściślejsze tajemnice państwowe. Nie każdy bowiem potrafi dochować tajemnicy, choćby się starał, posłowie pewnie także. Z drugiej strony nawet szczątkowe informacje pozwalają rozwikłać tajemnicę. Ileż to razy czytamy np. o aresztowaniu adwokata czy aktora, i w kilka minut potrafimy rozszyfrować, o kogo chodzi. Podobnie jest z rozprawami sądowymi z wyłączoną jawnością lub anonimizowanymi wyrokami, pozwalającymi łatwo ustalić, o kim w nich mowa. A rozmowa z uczestnikami zamkniętego posiedzenia, nawet jeśli nie chcą o nim mówić, dostarcza wielu informacji.