Fakt, że nie mamy własnego projektu, może świadczyć o pewnym dystansie do całej inicjatywy, bo Polska jest ważnym graczem na rynku europejskim, biorąc pod uwagę zarówno wydatki na wojsko, jak i wielkość armii. A liderami projektów są nie tylko największe kraje, jak Francja, Niemcy, Włochy czy Hiszpania. Swoje inicjatywy mają jednak też takie kraje, jak Grecja, Belgia, Holandia, Bułgaria, Czechy, Słowacja, Litwa, Estonia czy Austria.
Projekty PESCO mogą liczyć na dofinansowanie z wartego 590 mln euro pilotażowego funduszu obronnego do 2020 roku. Prawdziwa rewolucja nastąpi później, bo w projekcie nowego budżetu na lata 2021–2027 na ten cel zarezerwowane jest 13 mld euro. Nigdy w przeszłości Unia nie finansowała przemysłu zbrojeniowego. Zmiana jest spowodowana coraz silniejszym przekonaniem, że UE musi posiadać własne zdolności obronne, musi dążyć do tzw. autonomii strategicznej, czego początkiem ma być wspólny sprzęt i próba unikania dublowania zdolności obronnych. Nowy fundusz ma finansować wspólne projekty, w których biorą udział przynajmniej trzy firmy z przynajmniej trzech unijnych państw członkowskich na etapie badań naukowych, a potem budowania prototypów, ich testowania i certyfikacji. Czyli w tej części cyklu tworzenia, gdzie ryzyko jest największe i najtrudniej może być ze znalezieniem finansowania komercyjnego.
Jeśli PESCO się rozwinie, to może doprowadzić do powstania autonomicznych europejskich zdolności wojskowych. A to nie podoba się USA.
Waszyngton z jednej strony bardzo naciska, żeby jego europejscy sojusznicy wydawali więcej pieniędzy na wojsko. Donald Trump grozi nawet zmniejszeniem zaangażowania USA w NATO, jeśli Europa nie zwiększy swoich nakładów. Ale jednocześnie bardzo nie chce, żeby stawała się ona konkurencją dla Stanów Zjednoczonych na rynku obronności. Dlatego Waszyngton od początku naciskał, żeby PESCO pozwalało na dopuszczanie do wspólnych projektów firm z państw trzecich.
Na razie jednak zostało to wykluczone, większość państw członkowskich bowiem uważa, że projekty finansowane przez Unię powinny być ograniczone wyłącznie do unijnych firm. Tym bardziej że, jak argumentują dyplomaci w Brukseli, USA stosują dokładnie takie same zasady: z budżetu amerykańskiego można finansować projekty wykonywane wyłącznie w USA przez amerykańskie firmy z amerykańskimi pracownikami.
Ale Waszyngton może liczyć na poparcie swoich postulatów przez Polskę. – NATO jest zasadniczym czynnikiem bezpieczeństwa, a PESCO ma być tylko jego uzupełnieniem. Dlatego do projektów powinny być dopuszczane te państwa trzecie, które należą do NATO, a nie są członkami UE – powiedział Błaszczak. Jak twierdzi, był to jeden z tematów rozmów w czasie osobnego spotkania ministrów państw Grupy Wyszehradzkiej z ministrami obrony Francji i Niemiec. – Nie jesteśmy odosobnieni w naszym stanowisku – skonkludował. Jednak na razie zmian w PESCO nie ma.