Pod koniec maja odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Sondaże wskazują, że partie eurosceptyczne i te nienależące do głównego nurtu zyskają. Prawdopodobnie nie aż tyle, żeby zablokować chadekom, socjalistom i liberałom władzę w UE. Ale wystarczająco, żeby uzyskać więcej stanowisk w PE i więcej pieniędzy.
Dlatego trzy wspomniane frakcje zaproponowały zmianę regulaminu Parlamentu dotyczącą organizowania grup politycznych. Nie udało im się.
– PE odrzucił propozycję, która dawałaby większości prawo rozwiązania opozycyjnych grup. To głosowanie stanowi wielkie zwycięstwo obywateli nad tradycyjnymi partiami. Zmiany nie da się zatrzymać – oświadczył Fabio Massimo Castaldo, eurodeputowany włoskiego Ruchu 5 Gwiazd.
Zwolennicy tego rozwiązania wskazywali natomiast, że zmiany są konieczne, bo mamy do czynienia z patologiami. – Nie możemy pozwolić na tworzenie grup technicznych, których jedynym spoiwem jest budżet, jak np. EFDD – mówił Manfred Weber, przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej, największej frakcji w PE.
W obecnym systemie do utworzenia grupy politycznej potrzeba 25 eurodeputowanych z przynajmniej siedmiu państw UE, i to zazwyczaj ten drugi wymóg jest trudny do spełnienia. Mniejsze i mniej jednorodne grupy osiągają ten próg, szukając pojedynczych niezrzeszonych posłów. Np. Europa na rzecz Wolności i Demokracji (EFDD) to eurosceptyczna grupa stworzona przez brytyjską UKIP na czele z Nigelem Farage’em oraz włoski Ruch 5 Gwiazd.