Kiedy w styczniu Tatrzański Park Narodowy nieoczekiwanie nakazał Polskim Kolejom Linowym rozebrać w ciągu kilku dni kolej na Kasprowy Wierch, wybuchła awantura. Początkowo strony przerzucały się argumentami w mediach, potem próbowały profesjonalnych mediacji, aż w końcu sprawa trafiła do sądu. Teraz muszą się uzbroić w cierpliwość. Dopiero w styczniu przyszłego roku odbędzie się posiedzenie dotyczące wniosku o potwierdzenie służebności gruntów. Z kolei w sprawie wytoczonej przez TPN nie ma jeszcze wyznaczonego terminu – wynika z informacji „Rzeczpospolitej".
Problematyczne grunty
Jak potwierdziliśmy w PKL, demontaż kolejki nie jest planowany. Natomiast jesienią (od 5 do 14 listopada) można się spodziewać przerwy technicznej, ale nie ma ona związku ze sporem z TPN. Tego typu remonty pomiędzy sezonem letnim a zimowym będą przechodziły wszystkie kluczowe obiekty turystyczne.
– Nasz wniosek dotyczy zaniechania naruszeń przez PKL, czyli korzystania przez tę firmę bez tytułu prawnego z działek TPN, nad którymi biegnie infrastruktura kolei linowej. Strony wymieniają się pismami procesowymi, przywołując kolejne argumenty na poparcie swoich racji – informuje Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego.
PKL podkreśla, że kolej na Kasprowy Wierch działa już w Polsce od ponad 80 lat, czyli dłużej niż sam TPN. Przez cały ten czas nikomu do głowy nie przyszło, by ją likwidować. Zarząd informuje, że nakaz TPN dotyczy „strefy napowietrznej", w której przebiegają liny kolei na Kasprowy. Dodaje, że teren pod stacją w Kuźnicach, stacją pośrednią na Myślenickich Turniach i pod podporami w tym rejonie jest w użytkowaniu wieczystym PKL. Z kolei budynki stacji i podpory położone na tym gruncie są własnością spółki.