Decyzja zapadła w Indian Wells. Druga kadencja Kermode kończy się formalnie 31 grudnia 2019 roku, trzeciej nie będzie, gdyż grupa nacisku stworzona przez Djokovicia, przewodniczącego komisji zawodniczej ATP, przekonała innych członków zarządu.
Cała sprawa wygląda na mały zamach stanu we władzach ATP. Chris Kermode przez sześć lat pracy na stanowisku przewodniczącego i dyrektora wykonawczego miał zasługi: doprowadził do zwiększenia puli nagród, poprawy frekwencji na trybunach i oglądalności telewizyjnej turniejów, wprowadził innowacyjne formy promocji tenisa, polepszył warunki startu zdolnej młodzieży (#NextGen), stworzył w kontrze do ITF i zmian w Pucharze Davisa nowe wydarzenie – ATP World Team Cup (od stycznia 2020 roku).
Gdy obejmował posadę, był pierwszym Europejczykiem na tym stanowisku. Miał zaufanie i przyjaźń wielu (także Rogera Federera i Rafaela Nadala), również wsparcie działaczy, bo go znali i cenili za sukcesy pięciu Finałów ATP World Tour w hali O2 w Londynie, które zamienił w wydarzenia dorównujące rozgłosem turniejom Wielkiego Szlema, wcześniej za pracę dyrektora znanego turnieju na kortach Queen's Clubu.
Nie można mu było zarzucić, że nie poznał trudów życia zawodowego tenisisty od podszewki – wyjechał z domu, mając 16 lat, pognał do Australii, tam na obrzeżach wielkiego tenisa zarabiał rakietą na życie. Smaku wielkich osiągnięć nie zaznał (szczyt rankingu ATP – nr 742 w 1986 r.), ale pracował też jako trener – między innymi księżnej Diany. Nauczył się promocji gwiazd w branży muzycznej i filmowej.
Pieniędzy przybyło
W Indian Wells potrzebował czterech z sześciu głosów członków zarządu ATP, którymi są w równej liczbie przedstawiciele tenisistów i właścicieli turniejów. Nie dostał, przede wszystkim dlatego, że Novak Djoković od dawna był w sporze z szefem ATP i udało mu się zorganizować silną opozycję.