Zabiega o to Johanna Wanka, minister oświaty w rządzie Angeli Merkel. Ostateczna decyzja należy jednak do rządów landowych a także do samych szkół. Wiadomo już, że w Saksonii, Turyngii i Saksonii Anhalt lektura dzieła Hitlera nie będzie obowiązkowa. Wiele landów czeka z decyzją na wyniki analizy specjalistów, gdyż prezentowane dzisiaj w Monachium wydanie nie było wcześniej dostępne. Nie miała do niego wglądu także minister Wanka. Ma jednak pełne zaufanie do wydawcy, którym jest monachijski Instytut Historii Najnowszej (IfZ).

To tam narodziła się idea wydania "Mein Kampf" w chwili, gdy wygasną prawa autorskie, które alianci przekazali po wojnie władzom Bawarii. Nastąpiło to z ostatnim dniem minionego roku.

Rząd Bawarii sprzeciwiał się przez 70 lat publikacji dzieła w każdej postaci. Także takiej, jaką przygotował IfZ zaopatrując „Mein Kamf" w prawie 3700 komentarzy, sprostowań i wyjaśnień.

Zdaniem naukowców jest to konieczne dla zrozumienia wywodów autora pełnych sprzecznych z historycznymi faktami interpretacji, nieprawdziwych przesłanek, czystej demagogii i braku logiki i bez śladu erudycji. Obfitujących za to w nadmiar populistycznych frazesów. Z tych braków sztandarowego dzieła twórcy nazistowskiej ideologii zdawały sobie doskonale sprawę władze szkolne po dojściu Hitlera do władzy. W 1935 roku odrzuciły propozycje berlińskiego wydawnictwa Eher, które zabiegało o umieszczenie "Mein Kampf" w spisie lektur szkolnych. Uczyniły to po zaciągnięciu opinii w centrali NSDAP, gdzie obawiano się, iż przymuszanie uczniów do studiowania dzieła Führera może zaowocować efektem przeciwnym do zamierzanego.

Dlaczego teraz miałoby być inaczej? Tego jeszcze nie wiadomo. W każdym razie, jak pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung" dzieło Hitlera w wydaniu IfZ jest nadal postrzegane jako intelektualna „trucizna". Nie ma nadal mowy o publikacji "Mein Kampf" w innej postaci niż przygotowana przez instytut w Monachium. I to nawet po wygaśnięciu praw autorskich. Bawaria zapowiada, że ścigać będzie tego rodzaju działanie. Nadal też obowiązuje przepis kodeksu karnego, zgodnie z którym za propagowanie nienawiści rasowej grozi nawet do pięciu lat więzienia.