Amerykanie nie mogli porozumieć się w tej sprawie z władzami w Budapeszcie bardzo długo. Chodziło m.in. o zapis, który zabrania obcym wojskowym stacjonowania na terytorium Węgier. Zdaniem źródeł dyplomatycznych z prośbą o pomoc kilka miesięcy temu zwrócił się w tej sprawie do polskich władz Departament Stanu.
Amerykanie uznali, że Polska może znakomicie odegrać rolę pośrednika bo jest zaufanym krajem zarówno dla USA jak i Węgier - mówią nasi rozmówcy.
W porozumieniu swój interes miała jednak także i Polska. Polski rząd chce bowiem przekształcić nasz kraj w centrum amerykańskiej obecności na terenie całej flanki wschodniej NATO, od Estonii po Bułgarię. To właśnie miałaby symbolizować koncepcja budowy “Fortu Trump”. Pomysł nie byłby jednak realny, gdyby siły USA nie mogły swobodnie przemieszczać się po całym regionie. Do tej pory na przeszkodzie stały Węgry.
Nie jest jasne, czy i do jakiego stopnia Rosja naciskała na Budapeszt, aby stawiał w tej sprawie opór. Ale nasi rozmówcy przyznają: “ci, którzy sądzili, że uda się rozerwać łańcuch współpracy północ-południe na wschodniej flance NATO z powodu Węgier muszą być zawiedzeni”.
Udziału Polski w negocjacjach między Węgrami a Amerykanami nie chce komentować szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski. Ale przyznaje, że amerykańsko-węgierskie porozumienie zdecydowanie wzmacnia znaczenie zarówno współpracy w ramach Trójmorza jak i “Bukaresztańskiej dziewiątki” czyli państw wschodniej flanki NATO.