Rzecz w tym, że minister spraw wewnętrznych Arye Deri jest przywódcą jednej z partii koalicji rządowej, która stoi za nim murem. Jest to religijne ugrupowanie Szas. Dalsze prowadzenie śledztwa przeciwko niemu spowodować może wycofanie się partii z koalicji i utratę przez rząd większości w Knesecie.

Śledztwo zostało wszczęte po reportażach telewizyjnych na temat posiadłości ministra w Galilei. Luksusowa willa, baseny i wiele innych atrakcji skłoniło dziennikarzy do zadania pytania, skąd minister ma pieniądze na taki styl życia. Sprawą zajęła się prokuratura. Minister Deri twierdzi, że jest czysty, lecz media przypominają , że odsiadywał już w przeszłości wyrok za korupcję . Wtedy także pełnił funkcję szefa MSW. Przyjął 155 tys. dol. łapówki i skazany został na trzy lata. Zwolniono go  przedterminowo i po trzynastu latach odzyskał w 2013 roku kierownictwo nad partią i wrócił do rządu.

Zbudowanie prawicowej koalicji rządowej bez partii Szas nie wchodzi w grę. Pozostaje jedynie możliwość utworzenia rządu tzw. wielkiej koalicji, złożonego zasadniczo z Likudu Benjamina Netanjahu oraz kierowanej przez Icchaka Herzoga Unii Syjonistycznej. Netanjahu zabiegał o takie rozwiązanie po ostatnich wyborach i nadal oferuje Herzogowi fotel ministra spraw zagranicznych.

Problem jednak w tym, że prokuratura wszczęła właśnie postępowanie wyjaśniające, czy Herzog nie korzystał z nielegalnych funduszy w czasie prawyborów w kierowanej przez niego Partii Pracy, będącej zasadniczym ugrupowaniem opozycyjnej Unii Syjonistycznej.

Jednak izraelskie media pełne są obecnie doniesień o tajnych spotkaniach premiera z szefem opozycji. Uzgodniono już podobno wstępny tekst programu rządowego.