Rywalizacja o medale zaczyna się w czwartek. Hojnisz-Staręga w ostatnich zawodach Pucharu Świata zajęła czwarte miejsce w biegu masowym, czyli konkurencji koronnej – ze startu rusza razem 30 zawodniczek, na trasie i strzelnicy trwa walka ramię w ramię.
Polkę wyprzedziły tylko zdobywczyni małej Kryształowej Kuli w tej specjalności Hanna Oeberg, druga zawodniczka ubiegłorocznego PŚ Lisa Vittozzi i trzykrotna medalistka olimpijska z Pjongczangu Anais Bescond. Miejsce tuż za podium cieszy, bo sezon liderka polskiej kadry zaczęła niewyraźnie, a na dobre przełamała się po Nowym Roku.
Trasy w Anterselvie nie są trudne, ale stadion znajduje się przy jeziorze Antholzersee, na wysokości 1600 m. Rok temu Polka była tam szósta w sprincie i czternasta w biegu masowym. – Starty na wysokości bywają niełatwe, człowiek na mecie czuje się jak po nokaucie. Na szczęście mój organizm w miarę dobrze radzi sobie w takich warunkach – podkreśla Hojnisz-Staręga.
– Nie chcę zapeszać i rozbudzać nadziei na medale, ale w walce o czołowe miejsca nasza zawodniczka ma kilka atutów – mówi „Rz" mistrz świata z Anterselvy (1995) Tomasz Sikora. – Jest dobrze przygotowana, a wysokość i profil trasy jej pasują. Nie ma hopek, podbiegi są dłuższe i zazwyczaj kończą się prostymi. Monika jest typem wytrzymałościowca, to warunki dla niej. Ma szanse w każdym biegu, miejsce na podium nie będzie niespodzianką.
Polka jeden medal MŚ już ma, siedem lat temu przywiozła z Novego Mesta brąz. Jej mocną stroną jest skuteczność strzelania (85 procent). Gorzej, że na strzelnicy spędza dużo czasu. W Pokljuce na strącenie 19 krążków potrzebowała dokładnie dwóch minut, pierwsza Oeberg strzelała o 33 sekundy krócej. – To jest jej sposób. Strzelanie Moniki musi tak wyglądać – wyjaśnia Sikora. – Trener kobiecej kadry Michael Greis ma plan, którego metą będą igrzyska. Tam nikt już nie ryzykuje, wszyscy strzelają wolno.