- Chciałam po pierwsze bardzo gorąco przeprosić wszystkie osoby, które poczuły się dotknięte tym, w jaki sposób zagłosowała opozycja. Ja osobiście jestem wstrząśnięta. Czuję wściekłość i złość za to, że to głosowanie skończyło się w taki sposób. Chciałam przy okazji podziękować Barbarze Nowackiej i wszystkim jej współpracownikom, współpracowniczkom, za ten wysiłek związany z zebraniem podpisów, z przygotowaniem tego projektu - mówiła Mucha podczas konferencji prasowej w Lublinie.

- Powiedzmy wprost, bo nie można unikać pewnych słów: to co się stało, to porażka opozycji - dodała. Mucha głosowała za przesłaniem do prac w komisji projektu ustawy komitetu "Ratujmy Kobiety 2017". Jej kolegi, innego lubelskiego posła Włodzimierza Karpińskiego nie było wtedy w Sejmie, za to obecni Wojciech Wilk i Grzegorz Raniewicz nie oddali żadnego głosu.

Mucha zaapelowała, by "nie zapominać o tym, że cała odpowiedzialność za tę sytuację, która w tej chwili jest związana z prawami kobiet, spoczywa na Jarosławie Kaczyńskim". Jej zdaniem obecny tzw. kompromis aborcyjny już nie istnieje, ponieważ prezes PiS zezwolił na zajęcie się przez Sejm ustaw zaostrzających przepisy - poprzedni, autorstwa Ordo Iuris, oraz obecny, przedłożony przez komitet "#ZatrzymajAborcję".

Posłanka PO zachęcała do dalszego organizowania tzw. Czarnych Protestów. Nie chciała komentować postawy koleżanek i kolegów, którzy nie wzięli udziału w głosowaniu, ale oceniła, że głosowanie nie dotyczyło kwestii światopoglądowych. - Nie w sytuacji, gdy chodziło o skierowanie projektu do dalszych prac w komisji - stwierdziła.