Być jak Lewandowski. Tyle, że w spódnicy

Najlepsze żeńskie piłkarki osiągają sukcesy na boisku, bo wcześniej wiele zainwestowali w nie rodzice. Teraz coraz bardziej kobiecą piłkę promuje PZPN.

Publikacja: 01.03.2020 09:07

Być jak Lewandowski. Tyle, że w spódnicy

Foto: Adobe stock

– To wciąż jednak zbyt mało – uważają eksperci.  - Najważniejsze jest przekonanie ważnych osób, także w wojewódzkich związkach piłki nożnej, że żeńska piłka to jest naturalna tendencja rozwoju i tego się nie zatrzyma, a trzeba ją wspierać - twierdzi Zbigniew Bartnik, członek zarządu PZPN.

Żeńska piłka. Prywatny sport

Julia Maskiewicz ma 19 lat. W tym roku zdaje maturę, a od blisko dwóch lat gra w piłkę nożną w Medyku Konin - jednej z dwóch najlepszych polskich drużyn piłki kobiecej.

- Córka piłką zainteresowała się przez przypadek. Gdy była w szkole podstawowej w Lądku Zdrój otwierany był stadion Orlika. Podczas uroczystości miały być rozgrywane mecze piłkarskie, a że zabrakło chłopców do drużyn, to zasiliły je dziewczynki. Julia została uznana najlepszą piłkarką tamtego turnieju – opowiada ojciec piłkarki Jacek Maskiewicz.

Dziewczynka szybko dołączyła do lokalnego klubu piłkarskiego Trojan Lądek Zdrój, gdzie grała razem z chłopakami. Po kilku miesiącach była zawodniczką MKS Nysa Kłodzko.

- Sama się do niego przeniosła i dojeżdżała na treningi razem z kolegami. Jej trener zadzwonił do nas, by przenieść papiery córki do tego klubu – wspomina Jacek Maskiewicz.

Pierwszym żeńskim klubem młodej piłkarki była Miedź Legnica, z której na początku 2017 roku przeniosła się do AZS Wrocław, by w 2018 roku trafić do Medyka Konin.

- Medyk to klub z ugruntowaną pozycją, który od lat zawsze jest w czołówce polskiej piłki kobiecej. Zarówno pod względem Ekstraligi jak i w rozgrywkach juniorek U19. Jest również w jego szeregach dużo zawodniczek doświadczonych, od których mogę chłonąć wiedzę – mówiła piłkarka, po zmianie klubowych barw.

Jej tata wspomina, że już przenosiny do Legnicy były dla córki dużym przeżyciem. – Miała tylko 14 lat, a już opuszczała dom, przenosiła się do bursy. Nie było jej wtedy łatwo – opowiada Jacek Mackiewicz.

I dodaje, że choć bardzo starali się wspierać córkę jeździli na każdy jej mecz, to dziewczynka tęskniła za domem.

– Gdyby nie my, nie nasze wsparcie, to córka nie mogłaby realizować swojej pasji i rozwijać się jako piłkarka. Kobieca piłka to wciąż prywatny sport, finansowany głównie przez rodziców zawodniczek – opowiada ojciec piłkarki Medyka Konin.

Marzenia się spełniają

Jedną z najlepszych polskich piłkarek jest 24-letnia obecnie Ewa Pajor. Swoją przygodę na boisku zaczynała w wieku ośmiu lat w Orlętach Wielenin.

Po skończeniu podstawówki trafiła do Medyka Konin. Nie miała jeszcze 16 lat, gdy zadebiutowała w Ekstralidze w meczu przeciwko drużynie AZS PSW Biała Podlaska.

W pierwszym meczu strzeliła dwie bramki, pierwszą dwie minuty po wejściu na boisko. Swój ostatni mecz w konińskiej drużynie rozegrała kiedy to Medyk pokonał w finale Pucharu Polski GKS Górnik Łęczna 5:0 (Pajor strzeliła w tym meczu hat-tricka).

Łącznie dla seniorskiej drużyny Medyka we wszystkich oficjalnych spotkaniach zdobyła 74 bramki, z czego 64 w ekstralidze.

Od 2015 roku piłkarka jest zawodniczką  niemieckiego VfL Wolfsburg. - Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Ewę na boisku jej gra zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Potencjał i umiejętności, które u niej zobaczyłem,  skłoniły mnie do zainteresowania się kobiecą piłką – wspomina Jakub Witek, manager ds. marketingu uzdolnionej piłkarki.

Dodaje, że pomyślał wówczas, iż świetnie by było gdyby tak utalentowana osoba miała wsparcie również po za boiskiem. I tak się zaczęła ich znajomość.

Jego współpraca z zawodniczką trwa już od kilku lat, ale bywa, że przy różnych okazjach pomagam również innym zawodniczkom.

- Ewa wyjeżdżała z Polski jako czołowa piłkarka naszej ligi, w Niemczech wszystko było dla niej nowe. Mimo trudnych początków poradziła sobie i teraz jest czołową piłkarką VfL Wolfsburg. Wydaje mi się, że każdy, kto chce spełniać swoje marzenia, ma chwilę zwątpienia i rezygnacji, ale to od nas samych zależy, czy się poddamy, czy cały czas będziemy walczyć - mówi Jakub Witek

Hobby od serca

Piłka kobieca budzi coraz większe zainteresowanie. Jak podała FIFA transmisje z ubiegłorocznych mistrzostwa świata we Francji jak podła FIFA oglądało aż 1,2 mld ludzi na świecie, to nadal jej daleko do zainteresowania rozgrywkami drużyn męskich. Dla porównania transmisje z mistrzostw świata mężczyzn w 2018 roku oglądało łącznie ponad 3,5 miliarda widzów.

W Polsce w różnych ligach mamy blisko 300 piłkarskich klubów kobiecych. – A każdy kluby z ekstra klasy oraz z pierwszej i drugiej ligi mają drużyny juniorskie – zauważa Zbigniew Bartnik, członek zarządu PZPN. W sumie kilka tysięcy dziewczyn i kobiet na poziomie klubowym gra w piłkę nożną.

Ale nie jest dobrze.  - W polskiej piłce nożnej liczą się tylko ligi męskie. Sponsorzy nie chcą inwestować w żeńską wersję tej dyscypliny. Panie nie dysponują podobno typową dla mężczyzn siłą, sprawnością i wolą walki, a ich gra nie zapewnia odpowiedniego widowiska – mówi  Marcin Wieszczycki, prezes Fundacji „Rodzice dla Futbolu”, która promuje aktywność fizyczną wśród najmłodszych bez względu na płeć, status społeczny czy miejsce zamieszkania.

Jego zdaniem polski futbol jest mężczyzną. – W  istocie sytuacja wygląda jeszcze gorzej: cały polski sport jest mężczyzną. Aż dwie trzecie kobiet w naszym kraju przyznaje, że nie uprawia hobbystycznie żadnej aktywności fizycznej. Dla porównania: według danych GUS mężczyzn, którzy nigdy nie ćwiczą, jest niespełna połowa – zauważa prezes Wieszczycki. Dodaje, że Polki są znacznie mniej wysportowane niż mieszkanki innych państw UE, zwłaszcza tzw. starej Unii.

Zdaniem ekspertów w Polsce dużo uzdolnionych dziewczyn gra w piłkę nożną. - Gdybym miał do dyspozycji wszystkie polskie piłkarki, bez problemu stworzył bym drużynę, która z sukcesami rywalizowała by w Champions League. Oglądam mecze reprezentacji Polski, przez trzy lata współpracowałem z GKS Górnik Łęczna (mistrz Polski 2018, 2019) miałem możliwość obserwowania wielu piłkarek, dlatego wiem, że nasze dziewczyny mają ogromny potencjał i rezerwy – uważa Jakub Witek.

Przyznaje jednak, że sam talent nie jest gwarancją sukcesu, ale dopiero poparty ciężką i systematyczną pracą pozwala przenosić góry. - Czego najlepszym przykładem jest Ewa. Większego pracusia nie znam – przekonuje menadżer Ewy Pajor.

Dlaczego więc piłkarka nie jest tak popularna, jak najlepszy polski piłkarz Robert Lewandowski? - Spokojnie, Ewa jest znacznie młodsza, jeszcze wszystko przed nią. Coraz większe zainteresowanie ze strony mediów, sponsorów i partnerów pozwala nam iść do przodu – uważa Jakub Witek.

Jak można zachęcić dziewczyny do piłki? Zdaniem menadżera problemem nie jest mała liczba kandydatek do gry, bo z roku na rok chętnych dziewcząt jest coraz więcej, co pokazuje chociażby Turniej "Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku", w którym startuje coraz więcej żeńskich drużyn.

- Problemem jest mentalność i brak wsparcia. Jeżeli czołowe męskie kluby takie jak Legia Warszawa, czy Lech Poznań zdecydują się wejść na poważnie w kobiecą piłkę, będą rywalizować o mistrzostwo Polski i start w Champions League, to za ich przykładem pójdą inne kluby i Ekstraliga kobiet zacznie się szybciej rozwijać – uważa Jakub Witek.

To się zmienia. Zdaniem Zbigniewa Bartnika kluby ligowe coraz pozytywniej zaczynają patrzeć na piłkę kobiecą.

- Widzą, że jest ciekawa rywalizacja, że zainteresowanie tymi rozgrywkami w Europie rośnie, że żeńska piłka ma coraz szerszy przekaz, dlatego myślą o tej dyscyplinie także u siebie, bo to dodatkowi kibice i dodatkowa atrakcja w klubie – uważa Zbigniew Bartnik.

Zapewnia, że Związek ma program wspomagania klubów ligowych żeńskiej piłki. – Chodzi m.in. o poprawę poziomu organizacji sportowych rozgrywek, dofinansowanie klubów czy ubezpieczenie reprezentantek - wylicza członek zarządu piłkarskiego związku.

Dodaje, że dużą wagę przywiązuje się do szkoleń. – Najlepsze zawodniczki mają cztery razy w roku campy szkoleniowe. Specjalne obozy są dla bramkarek. Zajęcia mają być też prowadzone dla najmłodszych dziewczynek w wieku 5-8 lat. W tym sezonie PZPN na żeńską piłkę chce przeznaczyć kilka milionów złotych.

Jacek Maskiewicz jest przekonany, że jego córka zrobiła dobrą robotę dla żeńskiego futbolu. - Kiedy dostała się do reprezentacji U-15 to więcej dziewczynek chciało trenować piłkę, bo były dumne, że mieszkance Lądka Zdroju udało się dostać do kadry. Do dziś jest u nas większe zainteresowanie piłką wśród dziewczynek niż to było jeszcze kilka lat temu. Chcą grać - uważa ojciec piłkarki Medyka Konin.

 – Choć Fundację Rodzice dla Futbolu założyli ojcowie, w jej działalność coraz bardziej angażują się matki. Miło patrzeć, z jaką radością zawożą na piłkarskie treningi zarówno swoich synów, jak córki. Rewolucja zaczyna się od zmiany świadomości – uważa  prezes Wieszczycki.

Julia Maskiewicz po maturze chce iść na studia.- Jeśli piłka nie będzie z nimi kolidowała, to córka nada będzie grała, bo to jej hobby od serca – mówi ojciec piłkarki.

W poniedziałek 2 marca w warszawskim Muzeum Sportu i Turystyki odbędzie się debata „Dziewczyny na boisko". Wezmą w niej udział m.in. piłkarki, trenerzy, działacze PZPN. Wspólnie będą zastanawiać się, dlaczego tak mało dziewczyn gra w piłkę nożną i jak je można przyciągnąć na boisko. Organizatorem debaty jest fundacja „Rodzice dla Futbolu” 

– To wciąż jednak zbyt mało – uważają eksperci.  - Najważniejsze jest przekonanie ważnych osób, także w wojewódzkich związkach piłki nożnej, że żeńska piłka to jest naturalna tendencja rozwoju i tego się nie zatrzyma, a trzeba ją wspierać - twierdzi Zbigniew Bartnik, członek zarządu PZPN.

Żeńska piłka. Prywatny sport

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Budowa S1 opóźniona o niemal rok. Powodem ślady osadnictwa sprzed 10 tys. lat
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Społeczeństwo
Warszawa: Aktywiści grupy Ostatnie Pokolenie przykleili się do asfaltu w centrum
Społeczeństwo
Afera Collegium Humanum. Wątpliwy doktorat Pawła Cz.
Społeczeństwo
Cudzoziemka urodziła dziecko przy polsko-białoruskiej granicy. Trafiła do szpitala
Społeczeństwo
Sondaż: Polacy nie boją się wojny