Najwyższa Izba Kontroli wzięła pod lupę wybrane jednostki wojskowe o tzw. niskim wskaźniku rozwinięcia (w czasie pokoju utrzymuje się niski stan kadrowy, który w czasie wojny można kilkakrotnie zwiększyć), a także wojskowe oddziały gospodarcze i Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych w Bydgoszczy. Kontrola objęła lata 2014–2016.
NIK ma wiele zastrzeżeń do gospodarowania mieniem przez armię i stanu technicznego obiektów. Kompletnym sprzętem i wyposażeniem dysponowały tylko dwie spośród 12 skontrolowanych jednostek. Jedna piąta budynków wymaga poważnych remontów, a niektóre wyłączono z użytkowania, bo zagrażają bezpieczeństwu ludzi i nadają się do rozbiórki. Co trzeci budynek potrzebował konserwacji, a połowa napraw.
W ponad połowie garnizonów podległych Dowództwu Generalnemu Rodzaju Sił Zbrojnych nie było czynnych strzelnic. – Żołnierze, żeby ćwiczyć strzelanie, musieli jeździć do innych jednostek, co pociągało za sobą dodatkowe koszty, np. zakupu paliwa – opisuje Krzysztof Kwiatkowski, prezes Izby. Co gorsza, dla strzelnic tunelowych, które nie zostały rozbudowane lub przebudowane po 1996 roku, a wciąż działają, nie określono wymogów technicznych i warunków bezpieczeństwa ich użytkowania. W badanych jednostkach brakowało też wieży spadochronowej, strzelnicy dla czołgów, magazynu środków bojowych oraz kancelarii kryptograficznej.
Również obiekty na poligonach wymagały pilnych remontów – prawie połowa konserwacji i napraw, a 38 proc. remontów, co siódmy obiekt należy zamknąć.
NIK wykazała też, że duża część sprzętu i wyposażenia służb była przestarzała, a więc bez gwarancji sprawności. Ponad 15 lat miała co najmniej połowa pojazdów dla „służb czołgowo-samochodowych" i tyle samo używanych przez służby zajmujące się żywieniem wojska oraz co trzeci pojazd przeznaczony dla służby zdrowia.