Podczas ubiegłorocznych matur niemal 700 szkół otrzymało mailem informacje o możliwości podłożenia ładunku wybuchowego.
Początkowo podejrzenia padały na uczniów, lub nawet na Związek Nauczycielstwa Polskiego, skonfliktowany wówczas z rządem sporem o podwyżkę płac.
Zajmujący się sprawą śledczy ustalili, że fałszywe alarmy były dziełem rosyjskich specsłużb - pisze RMF FM.
Analizując treść maili Polacy trafili na trop serwerów w Sankt Petersburgu, które, jak ustalono, już wcześniej wykorzystywane były do rozsyłania niepokojących treści do innych krajów. Określono nawet autorów całej akcji. Nadawcy maili byli zalogowani na kontach wykorzystywanych przez rosyjski wywiad - GRU.