Vital Heynen: Ani razu nie podniosłem głosu

– Zawsze chcę zajrzeć do głowy zawodnika i przekonać się, co mu w duszy gra – mówi selekcjoner polskich siatkarzy Vital Heynen i obiecuje, że jego zespół za rok, podczas igrzysk olimpijskich w Tokio, będzie jeszcze silniejszy.

Aktualizacja: 06.07.2020 20:29 Publikacja: 06.07.2020 17:30

Vital Heynen

Vital Heynen

Foto: Rzeczpospolita, Marian Zubrzycki

To najdziwniejszy czas w pana trenerskiej karierze?

Nasze pierwsze zgrupowanie na pewno było tym najdziwniejszym, bo spotkaliśmy się po kilku miesiącach spędzonych samotnie w domu. Teraz jest w miarę normalnie, choć tak blisko jak obecnie drużyna nie była jeszcze nigdy. Zawodnicy na zawsze zapamiętają te obozy. Niektórych mogło zaskoczyć, że gracze sami ustalili plan zgrupowania, ale dla mnie to nic nowego. Możliwe, że obecne zgrupowanie jest też najdziwniejsze z punktu widzenia dziennikarzy, bo wreszcie mogliście do nas przyjechać i porozmawiać.

Jest pan zadowolony z tego, jak zawodnicy przygotowali plan treningów?

Absolutnie. Jako trener zawsze chcę zajrzeć do głowy zawodnika i przekonać się, co mu w duszy gra. Nie zawsze jestem jednak w stanie dostrzec każdy szczegół. Dzięki umożliwieniu siatkrzom opracowania programu zgrupowania zobaczyłem na przykład, że rano chcą mieć więcej zajęć fitness. To dla mnie coś nowego i cieszę się, że dostałem taki sygnał. Zobaczyłem, że zawodnicy są bystrzy, umieją identyfikować swoje potrzeby.

Będzie pan to powtarzał w przyszłości?

Robiłem to wielokrotnie w drużynach, z którymi pracowałem. To zawsze dobre doświadczenie i im lepiej znam zespół, tym częściej daję zawodnikom taką szansę. Siatkarze przekazują mi dzięki temu swoje pomysły w ten sam sposób, w jaki ja zazwyczaj przekazuję im moje.

Widać, że kadrowicze dobrze czują się w swoim towarzystwie, tworzą zespół także poza boiskiem. Jest pan dumny, kiedy widzi, jaką drużynę zbudował?

Zauważam to, kiedy mam okazję odpowiadać na pytania i mówić o moim zespole. Często opowiadam wtedy o nas jako o drużynie. Powtarzam te zwroty: „mój zespół", „moi zawodnicy", i sam się do siebie uśmiecham. To dobry znak, który oznacza, że jestem z nich dumny. Nasza współpraca układa się świetnie, mamy naprawdę dobre relacje. Chciałbym jednak podkreślić, że nie chodzi tu tylko o siatkarzy, ale i o całą ekipę: obsługę, sztab szkoleniowy. Wszyscy razem tworzymy jeden team.

Reżim związany z pandemią zelżał, po ośrodku w Spale można się poruszać dość swobodnie. Czujecie, że wszystko wraca do normalności?

Reguły faktycznie nie są tak surowe jak podczas nasze poprzedniego zgrupowania, ale ono też mi się podobało, bo musieliśmy przebywać razem. Dziś wciąż są drobiazgi związane z obostrzeniami, ale da się do nich przyzwyczaić. Nie mają dla nas większego znaczenia, bo i tak stworzyliśmy sobie tu siatkarską bańkę. Zachowujemy się właściwie tak jak zawsze, bo normalne życie na obozie zawsze oznacza dla nas bycie i trenowanie razem.

Trudno zmotywować zawodników, kiedy nie mają w sezonie żadnej mistrzowskiej imprezy?

Nie. Mam w zespole siatkarzy, którzy lubią pracować. Gdyby któregokolwiek z nich motywował jedynie zbliżający się turniej, to nie byłby topowym zawodnikiem. Każdy gracz przyjeżdża na zgrupowanie po to, aby trenować, budować formę i stawać się coraz lepszym siatkarzem. Podczas zgrupowania ani razu nie podniosłem głosu, nie musiałem nikogo motywować i pokrzykiwać: „Hej, chłopaki, dajcie z siebie więcej!".

Przełożenie igrzysk olimpijskich na kolejny rok to dla was dobra czy zła informacja?

Byliśmy gotowi do walki i szkoda, że tego lata nie zagramy w Tokio. Już w momencie zakończenia turnieju kwalifikacyjnego zaczęliśmy odliczanie, a teraz czeka nas dodatkowy rok oczekiwania. Kiedy dostałem informację, że igrzyska będą przełożone, to natychmiast wyrzuciłem z głowy myślenie o wadach i skupiłem się na zaletach. Oczekiwanie to tak naprawdę jedyny problem, bo jednocześnie uważam, że za rok będziemy jeszcze silniejsi.

Pandemia koronawirusa załatwiła siatkarzom przymusowe urlopy. Najlepsi zawodnicy wreszcie odpoczną...

Przerwa spowodowana pandemią na pewno nie będzie problemem dla doświadczonych graczy, przeszkodzi za to młodym, którzy stracą jedno lato, podczas którego mogliby się rozwijać. Gwiazdy faktycznie dostały wolne, ale w naszej kadrze nigdy nie było to problemem. Przyjęliśmy taki system rotacyjnego grania, dzięki któremu każdy miał czas na odpoczynek.

Młodzi stracili nie tylko szansę na rozwój, ale także na walkę o miejsce w kadrze na ostatniej prostej przed igrzyskami?

Nie do końca, bo wszystkich najlepszych i tak mam w Spale. Gracze, którzy pojawili się na obecnym zgrupowaniu, są razem od 2018 roku, mają trzy lata doświadczenia jako zespół. Może dojdzie do nas jeszcze jeden zawodnik, ktoś dociągnie poziomem do grupy, ale wątpię. Chodzi przede wszystkim o ludzi, których mam tutaj, a są wśród nich także gracze bez wielkiego doświadczenia: Maciej Muzaj, Marcin Komenda, Jakub Kochanowski, Aleksander Śliwka, Tomasz Fornal... Mógłbym tak wymieniać. Dla nich odwołanie tegorocznej Ligi Narodów to spora strata.

Dwunastu zawodników na igrzyska wybierze pan z kadry, którą ma obecniemna zgrupowaniu?

Jestem tego pewny na 99 procent. Bardzo w nich wierzę i oni o tym wiedzą. Mamy mocną grupę, a każdy dzień razem czyni nas jeszcze silniejszymi. To ważne, bo podczas igrzysk chodzi nie tylko o dobre granie, ale także o branie na siebie odpowiedzialności. Moi zawodnicy są tego świadomi. Na boisku są sami, ja stoję z boku i wówczas oni muszą brać odpowiedzialność na swoje barki. Cały czas ich tego uczę, czego przykładem jest chociażby układanie planu zgrupowania.

Niektórzy mówią, że turniej olimpijski sprowadza się do jednego meczu: ćwierćfinałowego. Zgadza się pan?

Dla nas sprowadza się do trzech meczów: ćwierćfinału, półfinału oraz finału, bo chcemy walczyć o złoto. O medalach zadecyduje dopiero druga część rywalizacji, a my pokazaliśmy już, że w turniejowym graniu jesteśmy naprawdę mocni.

To najdziwniejszy czas w pana trenerskiej karierze?

Nasze pierwsze zgrupowanie na pewno było tym najdziwniejszym, bo spotkaliśmy się po kilku miesiącach spędzonych samotnie w domu. Teraz jest w miarę normalnie, choć tak blisko jak obecnie drużyna nie była jeszcze nigdy. Zawodnicy na zawsze zapamiętają te obozy. Niektórych mogło zaskoczyć, że gracze sami ustalili plan zgrupowania, ale dla mnie to nic nowego. Możliwe, że obecne zgrupowanie jest też najdziwniejsze z punktu widzenia dziennikarzy, bo wreszcie mogliście do nas przyjechać i porozmawiać.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Siatkówka
Piotr Gruszka: Poznajmy swoją wartość, a później pracujmy na marzenia
Siatkówka
Siatkarze Jastrzębskiego Węgla nie wygrali Ligi Mistrzów. Trentino za silne
Siatkówka
Świderski: Zdominowaliśmy europejskie rozgrywki w siatkówce
Siatkówka
Piękny finał wyjątkowego sezonu. Jastrzębski Węgiel może potwierdzić dominację polskich klubów
Siatkówka
Najpierw Chemik, potem ZAKSA. Grupa Azoty rezygnuje ze sponsorowania klubów siatkarskich