Usunięci sędziowie Sądu Najwyższego powracają do służby w ciszy i bez blasków fleszy. Ich odejściu towarzyszyły demonstracje i protesty, powrotowi milcząco i biernie przygląda się społeczeństwo. Czy za kilka miesięcy polscy obywatele będą pamiętać, dlaczego sędziowie zostali usunięci i co sprawiło, że wrócili? Uważam, że to, co się wydarzyło w ostatnim czasie, jest jedną z ważniejszych lekcji w historii polskiego sądownictwa oraz nauki wartości europejskich.
Triumf rządów prawa
Powrót usuniętych sędziów SN to triumf rządów prawa i demokracji, a nade wszystko zwycięstwo wspólnych wartości europejskich.
Czytaj także: Wielki powrót sędziów do Sądu Najwyższego
Władza ustawodawcza i wykonawcza przywraca formalnie sędziów do pracy, zmieniając po raz kolejny ustawę o Sądzie Najwyższym. Formalnie, gdyż praktycznie skutek ten wynika z mocy orzeczenia TSUE dotyczącego środków zabezpieczenia. Gest polityków, choć więc tylko formalny, to jednak akt kapitulacji. Władze te ustępują i wycofują się z wcześniejszych założeń wysłania sędziów SN i pierwszej prezes na przymusową emeryturę, co z pewnością ma i swój pozytywny wymiar, gdyż pozwoli uniknąć eskalacji konfliktu na linii władza sądownicza – władza wykonawcza i ustawodawcza. I choć w materii reformy sądownictwa Unia Europejska, jeśli chodzi o zdecydowane kroki, była do tej pory dość powściągliwa, obecnie mamy do czynienia z prawdziwym przełomem, który daje nadzieję na pełne przywrócenie gwarancji niezawisłości także na szczeblu sądownictwa powszechnego.
Solidarność sędziowska w Europie
Niewątpliwie duży wpływ na taki rozwój wydarzeń miało orzeczenie TSUE w sprawie zabezpieczenia dotyczącego ustawy o Sądzie Najwyższym. Inicjatorem pytań do TSUE, co trzeba podkreślić, byli odważni sędziowie z Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego. Pytania te były też kierowane do TSUE w atmosferze nagonki medialnej i gróźb wszczęcia wobec tych sędziów dyscyplinarek. Siła orzeczenia Trybunału okazała się jednak znacząca. Tym bardziej że nierespektowanie przez polskich polityków orzeczeń TSUE równałoby się podważeniu mocy prawa traktatowego.