O sprawie stało się głośno na początku 2018 r. Sędzia Jerzy Daniluk był formalnie zatrudniony w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Po odwołaniu wiceprezesa Sądu Apelacyjnego w Lublinie został kandydatem ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry na zwolnione stanowisko. 8 stycznia został na nie powołany. Nowy wiceprezes od razu zwrócił się do szefostwa o ponad 2 tys. zł dodatku mieszkaniowego. Przysługuje on sędziom oddelegowanym do orzekania w sądach poza miejscem zamieszkania. Może być wypłacany w dwóch formach: jako pokrycie kosztów wynajmu na podstawie przedstawionej faktury i jako ryczałt. Delegowanie z sądu w Lublinie do sądu w Lublinie nie dawało jednak sędziemu Danilukowi prawa do dodatku. Wtedy na polecenie wiceministra Łukasza Piebiaka sędzia został przeniesiony do Sądu Okręgowego w Siedlcach. Formalnie był on zatem delegowany do SA w Lublinie z Siedlec, więc dodatek już mu się należał.
Kontrowersyjne wnioski
Kilka dni temu do sprawy wróciła TVN24 w reportażu wyemitowanym w programie "Czarno na białym". Zdaniem autora reportażu przeniesienie sędziego Daniluka odbyło się tylko na papierze i tylko po to, by sędzia Daniluk mógł uzyskać dodatek. Rzeczniczka Sądu Apelacyjnego w Lublinie potwierdziła, że wypłacono mu dotychczas z tego tytułu ponad 14 tys. złotych.
Reporter ustalił jednak, że przez siedem miesięcy od przeniesienia sędzia nie orzekał w Siedlcach, nie są mu tam przydzielane żadne sprawy i tylko raz, w lutym, pojawił się w tamtejszym sądzie - na zgromadzeniu sędziów okręgu. Nie ma też w tym mieście mieszkania czy pokoju.
Sędzia Jerzy Daniluk nie chciał odnieść się do zarzutu fikcyjności przenosin. Tymczasem przedstawiciele środowiska sędziowskiego twierdzą, że to on powinien być najbardziej zainteresowany wyjaśnieniem tej sprawy.
- Gdyby tak naprawdę chodziło o stworzenie pewnej fikcji, to byłby to skandal po prostu. To byłby skandal, który mógłby prowadzić do wyłudzenia określonej sumy pieniędzy - powiedział Krystian Markiewicz ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia".