Jaki powinien być sędzia

Sędzia, który chce się pozytywnie wyróżnić, musi być samokrytyczny i honorowy. Nic nie da uporczywe zaprzeczanie faktom.

Aktualizacja: 01.09.2019 14:34 Publikacja: 01.09.2019 08:00

Jaki powinien być sędzia

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Oto charakterystyczne przesłanie zawarte w wyroku Sądu Najwyższego z 14 lutego 2007 r. (SNO 77/2006): „Ten, kto jest niezdolny do krytycznej oceny własnych, oczywiście nagannych uczynków, przyznania się do nich i przeproszenia pokrzywdzonego, czyli nie potrafi postąpić zgodnie z imperatywem zawartym w § 5 ust. 3 zbioru zasad etyki zawodowej sędziów, ten nie jest w stanie wymierzać sprawiedliwości, a więc wykonywać zadań, do których sędzia jest powoływany".

Czytaj także: Sędziowie masowo odchodzą z zawodu

Przesłanie owo wielokrotnie decydowało o złożeniu sędziowskiego urzędu. Spór między sędziami – byłymi urzędnikami Ministerstwa Sprawiedliwości – a sędziami mającymi odwagę krytykować ministerialną politykę to okazja do przypomnienia celów orzecznictwa dyscyplinarnego. Sąd Najwyższy z żelazną konsekwencją buduje wizerunek sędziego jako osoby wybitnej: tak pod względem umysłowym, jak i moralnym. Dlatego sędzia odpowiada dyscyplinarnie zarówno za delikt orzeczniczy polegający na „rażącym" i „oczywistym" naruszeniu prawa, które niesie istotną szkodę stronie (nawet odwracalną w postępowaniu apelacyjnym), jak i za uchybienie godności urzędu. Co mieści się w pojęciu „uchybienie godności urzędu", objaśnia wyrok SN – Sądu Dyscyplinarnego z 25 stycznia 2007 r. (SNO 75/06): „Pojęcie to wiąże się z wzorcem postępowania sędziego wynikającym z przepisów prawa, norm etyki zawodowej i innych norm moralnych, spisanych i niespisanych w zbiorze etyki zawodowej sędziów. Z godnością urzędu sędziego i cechującą każdego sędziego nieskazitelnością charakteru wiąże się ustalony standard postępowania sędziego, który stanowić powinien wzór dla innych i którego efektem powinno być wzbudzanie szacunku".

Sędzia w spokoju

Ze względu na specyfikę urzędu sędzia ma szczególne obowiązki i ograniczenia, co wynika ze zbioru zasad etyki zawodowej sędziów. Tym samym nie tylko działalność publiczna – sędziowska – ale także życie prywatne sędziów – czy tego chcą czy nie – podlega ocenie przez pryzmat sędziowskiej etyki. Rzecz jasna życie prywatne sędziów pod żadnym pozorem nie może być przedmiotem niczyjego zainteresowania – w żadnym stopniu. O tym, jak doniosłe mogą być konsekwencje takiego przekroczenia sfery prywatności, świadczy najlepiej wyrok, który położył kres sędziowskiej karierze z tego powodu, że inny sędzia wysyłał obraźliwe esemesy. Nie wchodząc w szczegóły: z jednej strony sędziemu wolno o wiele mniej niż przeciętnemu obywatelowi. Z drugiej zaś jego prywatność, godność oraz wizerunek zawodowy jest chroniony niezwykle konsekwentnie i bezwzględnie.

Odpowiednio poszerza się oraz pogłębia ochrona sędziowskiego prawa do pozostawania w spokoju. W tym kontekście każda próba wnikania w sędziowską prywatność, a zwłaszcza naruszanie tak zwanego miru domowego zostaje szczególnie napiętnowana. Taką praktykę jednoznacznie dokumentuje orzecznictwo dyscyplinarne SN. A zatem należy przypuszczać, że inspirowanie czy też osobliwie pojęte „pomocnictwo" do działalności godzącej w wizerunek sędziów postrzeganych jako polityczni przeciwnicy prawdopodobnie znajdzie finał przed sądem (sądami dyscyplinarnymi).

Najpierw opluskwia, a potem milczy

To określenie zapożyczyłem z wypowiedzi sędziego Hermelińskiego w jego wywiadzie dla „Rzeczpospolitej". Opluskwianie to naruszanie czci i godności poprzez szkalowanie, zniesławianie, oczernianie, obmawianie. W języku internautów: hejtowanie. Opluskwienie kogoś w ujęciu „dynamicznym", jak by powiedzieli znawcy prawa karnego, nie daje się udokumentować poprzez jeden obraz – oddający chwilę, w której naruszyciel wygłosił swój bezprawny, a w pewnych wypadkach sankcjonowany karnie komunikat. „Z teoretycznoprawnej perspektywy istotne wydaje się również spostrzeżenie, że w przestępstwach skutkowych dochodzi w istocie do sekwencyjnego pogwałcenia dwóch obowiązków, z których pierwszy to obowiązek zaniechania wynikający z zakazu naruszenia dobra prawnego, natomiast drugi – późniejszy – powiązany jest z nakazem przeciwdziałania takiemu naruszeniu". Autor prof. Jacek Giezek w monografii „Świadomość sprawcy czynu zabronionego" wyraźnie dzieli zachowanie sprawcy na dwie fazy. Pierwszą znamionuje naruszenie zakazu godzenia w cudze dobro prawne (na gruncie prawa cywilnego chodzi o naruszenie dóbr osobistych). Drugą znamionuje niedopełnienie nakazu odwrócenia negatywnych następstw karanego ewentualnie bezprawnego zachowania. Sens „dynamicznego" postrzegania postępowania godzącego w czyjś wizerunek wyraża się w tym, iż sprawca niejako dwukrotnie narusza normę: najpierw przez działanie, potem przez zaniechanie. Brak samokrytyki. Uporczywe zaprzeczanie faktom.

Postępowanie dyscyplinarne toczy się na podstawie przepisów ustawy o ustroju sądów powszechnych i równocześnie kodeksu postępowania karnego, który w sprawach dyscyplinarnych stosuje się „odpowiednio". Tym samym upodabnia się najpierw do postępowania sprawdzającego, później śledztwa, a w końcu rozprawy głównej. Cele, zakres przedmiotowy, rola tego postępowania oraz funkcje mają źródło nie tylko w literalnym brzmieniu przepisów. Treść konkretnych norm prawnych stosowanych przez sądy dyscyplinarne obejmuje też systemowe uwarunkowania, ukształtowaną linię orzecznictwa i przyjęte poglądy doktryny. Orzecznictwo przez to jest niezwykle elastyczne. Nadzwyczaj zindywidualizowane i „zniuansowane". W niektórych sprawach... zaskakujące.

Walczyć tylko w klatce

Mam na myśli rodzaj sportowego ringu, w którym nieprzeciętnie silni mężczyźni prowadzą zacięte pojedynki. Jednak w poszanowaniu utrwalonych zasad i sportowych reguł. Własnego kodeksu honorowego. Czy ktoś słyszał, żeby współcześni gladiatorzy kontynuowali swoją walkę poza klatką? Atakowali „niesportowo" rywali, świadomie ich „opluskwiając" w internecie? Zestawienie sporu sędziów urzędników z sędziami praktykami czy nagłaśnianych medialnie sporów między politykami z zapaśnikami pojedynkującymi się w klatce ma oczywiście taki sens, że wszystkich – bez względu na rodzaj sportu czy uprawiany zawód – obowiązują określone zasady i wypracowana etyka.

Przykładów niesportowego zachowania wśród przedstawicieli różnych elit jest coraz więcej. Dlatego trzeba głośniej nawoływać, aby walczące strony baczyły, gdzie się pojedynkują. Kto im kibicuje? Na czyje uznanie mogą zasłużyć? Takie refleksje uzasadnia coraz bardziej powszechny hejt. Opluskwianie.

Zachowania przypisywane sędziom – byłym urzędnikom w Ministerstwie Sprawiedliwości – trzeba postrzegać szerzej. „Do sędziego, ze względu na jego wiedzę, doświadczenie oraz inne cechy, które winny być nierozerwalnie związane z jego statusem, nie ma zastosowania standard tzw. przeciętnego obywatela" (wyrok z 19 lutego 2016 r., SNO 43/15). Otóż orzecznictwo dyscyplinarne SN, które każe okrutnie traktować członków różnych korporacji prawniczych za „niesportowe zachowanie", nie może być elitarne. Wręcz przeciwnie. Ma walor „wzorotwórczy". Uniwersalny. Dlatego że „nieprzeciętnymi obywatelami" powinni być także wszyscy, którzy wspięli się na społecznej drabinie ponad przeciętność. Zarządzają, kierują bądź decydują w ramach swojej roli zawodowej lub społecznej o losach innych ludzi.

Dlatego orzecznictwo dyscyplinarne – dzieło wybitnych sędziów SN – powinno inspirować decydentów, liderów, prezesów. W pierwszej kolejności czynnych polityków i menedżerów. Po to, aby mogli przyjąć standardy SN za własne. Godzenie się na opluskwianie, a więc także nieobjęte sankcjami składanie fałszywych donosów o niepopełnionych przestępstwach, „prawdopodobnych nadużyciach", osobliwych zachowaniach i stosunkach, obniża naszą „cywilizacyjno-kulturową" samoocenę.

Z tego względu uporczywa odmowa odwrócenia skutków zachowań uchybiających godności wykonywanych ról zawodowych i społecznych powinna być napiętnowana we własnym środowisku. Naznaczona towarzyskim bojkotem. A w wypadkach oczywistej i rażącej niehonorowej postawy musi mieć skutek „wykluczający". Tak jak wyrokuje SN. Każdy bowiem, a nie tylko sędzia, kto chce się pozytywnie wyróżnić, musi być samokrytyczny i honorowy.

Oto charakterystyczne przesłanie zawarte w wyroku Sądu Najwyższego z 14 lutego 2007 r. (SNO 77/2006): „Ten, kto jest niezdolny do krytycznej oceny własnych, oczywiście nagannych uczynków, przyznania się do nich i przeproszenia pokrzywdzonego, czyli nie potrafi postąpić zgodnie z imperatywem zawartym w § 5 ust. 3 zbioru zasad etyki zawodowej sędziów, ten nie jest w stanie wymierzać sprawiedliwości, a więc wykonywać zadań, do których sędzia jest powoływany".

Czytaj także: Sędziowie masowo odchodzą z zawodu

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP