Sędziowie - strach przed orzekaniem w kontrowersyjnych sprawach

Sędziowie też są ludźmi i mają prawo bać się orzekać w kontrowersyjnych sprawach, bo ich przyszłość zawodowa zależy od polityków ­– pisze sędzia.

Aktualizacja: 25.05.2018 07:22 Publikacja: 25.05.2018 07:11

Sędziowie - strach przed orzekaniem w kontrowersyjnych sprawach

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki MZub Marian Zubrzycki

Nie ukrywam, że asumptem do napisania tego artykułu był felieton redaktora Tomasza Pietrygi „Kolizja Szydło: sędzia dezerter powinien odejść". Artykuł był bardzo krytyczny, potępiający w czambuł sędziego, który w Sądzie Rejonowym w Oświęcimiu wpadł na głupi pomysł podjęcia próby przekazania sprawy kolizji premier Szydło do sądu okręgowego z uwagi na jej zawiłość. Autor pisze w nim m.in.: „(...) Sędzia, który nie chce rozpatrywać sprawy wypadku premier Beaty Szydło, powinien zrezygnować z wykonywania zawodu. Argument, że sprawa jest szczególnie zawiła i dodatkowo dotyczy byłej premier, dlatego trzwweba ją przenieść do większego sądu, jest żenujący (...)".

Decyzja o wystąpieniu o przekazanie sprawy do sądu okręgowego jest niewątpliwie zła, i to z kilku powodów. Jest wadliwa w warstwie merytorycznej – nie sposób bowiem uznać, że sąd rejonowy nie poradziłby sobie nawet ze sprawą kilkudziesięciotomową, obejmującą przesłuchanie kilkuset świadków (z własnego doświadczenia wiem, że takie też się tam zdarzają sędziom karnym), a na pewno aż takich rozmiarów sprawa o wykroczenie (nawet ta konkretna) nie posiada. Budzi zastrzeżenia z punktu widzenia ekonomiki postępowania – bo niepotrzebnie przedłuża całe postępowanie. Jest zła także z punktu widzenia kreowania wizerunku sądów i samego sędziego – bo prowokuje oceny, że sąd po prostu bał się osądzić tę sprawę. Oceny, których wyrazem jest także rzeczona publikacja redaktora Pietrygi.

„Sędzia, który się boi orzekać, nie powinien być sędzią" – tę zasadę wpajano nam na każdym kroku edukacji prawniczej i sędziowskiej. Nie można przy wyrokowaniu bać się stron, przestępców, opinii środowiska czy środków masowego przekazu. Sędzia powinien być odporny na naciski i presję, opierać się tylko na własnym sumieniu i literaturze prawa.

I tak pracuje większość sędziów. Ale sędzia jest też człowiekiem, ma rodzinę, dzieci, kredyty i aspiracje zawodowe. Nawet jeżeli nie jest to jego celem (a bezspornie być nie powinno), każdą swoją decyzją procesową obiektywnie przybliża albo oddala możliwość ewentualnego awansu.

Rolą prawodawcy jest więc stworzyć taki system, w którym nie tylko najpierw wyłoni się właściwego kandydata na sędziego, ale też nie będzie się go w przyszłości wodziło na pokuszenie podejmowania decyzji koniunkturalnych czy uchylania się od wydawania decyzji kontrowersyjnych.

Redaktor Pietryga pisze dalej: „(...) Beata Szydło jest takim samym obywatelem jak każdy z nas, podlega takim samym zasadom i przepisom prawa. Taka jest istota demokratycznego państwa prawa, i kropka. (...)". Wyraźnie pomija tu, że ta konkretna sprawa od początku była inna. Nie spotkałem się nigdy w swojej pracy zawodowej ze sprawą o kolizję, gdzie policja już na wstępie publicznie wobec przedstawicieli mediów przesądziłaby, kto jest sprawcą. Z kolizją, gdzie zamiast niezależnego biegłego z listy właściwego sądu okręgowego opinię do sprawy wydawał związany z Ministerstwem Sprawiedliwości Instytut im. J. Sehna. Gdzie w sprawie, na skutek decyzji prokuratora, występowałyby materiały niejawne, obejmujące zeznania kluczowego świadka kolizji i rzekomej pokrzywdzonej, a także opinię biegłego. Gdzie wreszcie trzech prokuratorów wniosło o wyłączenie ich z tej sprawy z uwagi na niezgadzanie się z końcową decyzją przełożonego. Śmiem twierdzić, że mało jest spraw, w których jeszcze przed skierowaniem ich do sądu widać, że mamy do czynienia z podziałem na „równych" i „równiejszych".

Nic dziwnego, że sędzia się boi. Nie powinien, nie wolno mu... ale się boi. Bo władza ustawodawcza wspólnie z władzą wykonawczą przed momentem przesądziły, że cała przyszłość zawodowa sędziego będzie zależna od polityków. Od ich decyzji, kto zasiądzie w Krajowej Radzie Sądownictwa (a wiadomo, że polityk wybierze do tego grona, pomijając już nawet kwestię konstytucyjności i legalności, sędziów dla siebie wygodnych, a nie niezłomnych i patrzących władzy na ręce), i od tego, co postanowi prezydent RP (a ten jakiś czas temu odmówił nominacji 10 sędziów, nie podając uzasadnienia i rodząc spekulacje, że chodzi tylko o arbitralną i negatywną ocenę wydanych wyroków). A w tym wypadku pokrzywdzoną jest koleżanka z ław poselskich rzeczonych polityków, a sama sprawa wyraźnie niewygodna politycznie dla władzy.

Sędzia, który dotąd orzekał, mógł obawiać się nie tylko przestępców, presji mediów i ocen środowiska. Teraz zaczyna się bać również tego, co pomyślą o nim politycy. Taka jest cena uzależniania sądownictwa od władzy ustawodawczej i wykonawczej. Nieuchronnym efektem końcowym tych „reform" będzie zmierzanie wymiaru sprawiedliwości w stronę coraz częstszych podobnych sytuacji. Gdzie brak woli osądzenia sprawy, treść wydanego przez sędziego wyroku czy poszczególne jego rozstrzygnięcia incydentalne będą skłaniały do postawienia, czasem bardzo zasadnego, pytania, czy za daną decyzją sądu nie stoi jakaś jego obawa przed reperkusjami zawodowymi.

Jedyne, czego tu nie rozumiem, to oburzenia redaktora Pietrygi. Bo to on (wspólnie z redaktorem Domagalskim) na łamach „Rzeczypospolitej" od ostatnich wyborów konsekwentnie głoszą tezę, że sądy powinny być mniej niezależne i że powinna się skończyć ta nadmierna, a istniejąca rzekomo dotąd, wszechwładza sądów i sędziów. Tymczasem niezależność sądów i niezawisłość sędziów idą zawsze w parze. Nieprzypadkowo na mocy art. 186 ust. 1 Konstytucji RP Krajowa Rada Sądownictwa „stoi na straży niezależności sadów i niezawisłości sędziów". Ustawodawca konstytucyjny celowo połączył tu oba zadania, bo te pojęcia są w istocie nierozdzielne. Niezależność sądów to warunek niezawisłości sędziów. Inaczej efekt końcowy będzie w przyszłości jeszcze nieraz dokładnie taki sam, jak w Sądzie Rejonowym w Oświęcimiu. I tu zgodzę się z redaktorem Pietrygą, że ta decyzja sądu „daje (...) obywatelom poczucie niepewności, strachu". Dlatego właśnie my, sędziowie, walczymy o to, aby było jednak inaczej ...

Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Łodzi

Nie ukrywam, że asumptem do napisania tego artykułu był felieton redaktora Tomasza Pietrygi „Kolizja Szydło: sędzia dezerter powinien odejść". Artykuł był bardzo krytyczny, potępiający w czambuł sędziego, który w Sądzie Rejonowym w Oświęcimiu wpadł na głupi pomysł podjęcia próby przekazania sprawy kolizji premier Szydło do sądu okręgowego z uwagi na jej zawiłość. Autor pisze w nim m.in.: „(...) Sędzia, który nie chce rozpatrywać sprawy wypadku premier Beaty Szydło, powinien zrezygnować z wykonywania zawodu. Argument, że sprawa jest szczególnie zawiła i dodatkowo dotyczy byłej premier, dlatego trzwweba ją przenieść do większego sądu, jest żenujący (...)".

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
ZUS
ZUS przekazał ważne informacje na temat rozliczenia składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Prawo karne
NIK zawiadamia prokuraturę o próbie usunięcia przemocą Mariana Banasia
Aplikacje i egzaminy
Znów mniej chętnych na prawnicze egzaminy zawodowe
Prawnicy
Prokurator Ewa Wrzosek: Nie popełniłam żadnego przestępstwa
Prawnicy
Rzecznik dyscyplinarny adwokatów przegrał w sprawie zgubionego pendrive'a