Rafał Babiński, prokurator okręgowy i zarazem autor wniosku o warunkowe umorzenie postępowania wobec kierowcy seicento (uznanie winy Sebastiana K. bez procesu), który miał jego zdaniem spowodować wypadek w Oświęcimiu twierdzi, że "Zebrany skrupulatnie materiał dowodowy pozwolił na dokładne odtworzenie przebiegu wypadku”.
To zaskakująca teza, której nie podzielił Sąd Rejonowy w Oświęcimiu, który - jak wiemy - będzie sprawę Sebastiana K. sądzić. Oświęcimski sąd który chciał się wyłączyć ze sprawy w szczegółowym uzasadnieniu twierdził, że sprawa jest skomplikowana, a "materiał dowodowy obejmuje dowody wskazujące na różne możliwe wersje przebiegu zdarzenia”. Rozumiemy, że prok. Babiński który oskarżał K. jest pewny tylko jednej wersji. Jednak sąd ma po analizie materiału inną ocenę.
Jak wiemy, ci którzy nie słyszeli dźwięków, których nie jest pewien prok. Babiński, znajdowali się najbliżej miejsca wypadku. Prok. Babiński do swojej tezy o kolumnie uprzywilejowanej wybrał tych świadków, którzy je słyszeli bądź zapewniali o ich posiadaniu (funkcjonariusze BOR). Chcielibyśmy wiedzieć dlaczego więc prok. Babiński we wniosku o umorzenie jaki skierował do sądu pierwsze auto (bmw) które prowadziło kolumnę rządowych aut nazywa „pojazdem emitującym sygnały świetlne uprzywilejowania” i nie pisze o sygnałach dźwiękowych? Czy aby nie dlatego, że kruche są dowody na poparcie tej tezy? Jak wiemy, nawet specjaliści z Niemiec nie rozwikłali tej zagadki bo audi za 2,5 mln zł w komputerze pokładowym takich informacji nie zostawia.
Mimo to mu się udało.
Szkoda, że szef prokuratury nie wyjaśnił Czytelnikom dlaczego, zakładając że była to kolumna uprzywilejowana wysłał na policję wniosek w sprawie trzech poważnych wykroczeń drogowych jakich mieli się oni dopuścić na drodze w Oświęcimiu: wymijając seicento na podwójnej ciągłej, przekraczając dozwoloną prędkość i powodując na drodze publicznej zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym.